No jak to co? Wzięła bym pierwszego lepszego większego kijasa i lała typa po bani, aż by zemdlał, zabrałabym psa i się nim zaopiekowała (no bo przecież ledwie żywy). Ale zanim bym wzięła psa to związała bym typowi ręce i nogi czymś, zakryła mu oczy, zaknedlowała gębe i są dwie opcje jak bym mogła zakończyć jego karę:
1. Przywiązać do drzewa tak mocno i grubo żeby nie miał jak się wydostać;
2.(z czego ten pomysł by mi się bardziej podoba) Przeniosła bym go na łódkę/ponton/własnoręcznie zbudować tratwę lub cokolwiek byle by to pływało i ulokowała bym go w tym tak, że by się nie miał jak stamtąd wydostać, bo by był do owej,,łodzi" przywiązany. Wypuściła bym go do Wisły, a jeżeli bym się znajdowała nad morzem, to wypuściła bym go w morze i niech se płynie i szerokiej mu drogi, dalej już zależy od losu co się z nim stanie.
Co byś zrobił, gdybyś na samotnym spacerze zobaczył samotne, małe co dopiero narodzone dziecko, ale nie miało by oczu, twarzy, skóry, nosa, uszu, kończyn, ale mimo tego jakimś cudem by żyło i pływało na łódce owinięte w kocyk?
(Pomysł z anime ,, Dororo", polecam tym co nie oglądali ;))
//czuje, że dała się trochę zbyt bardzo, ponieść wyobraźni
_________________
Anee