Ukryta zawartość
Leżę na tym cholernym łożu. Patrzę na ten sufit. Bardzo biały sufit. Dlaczego on jest taki biały. Nie mogę już leżeć. Muszę usiąść. Nikogo nie ma w sali. Obchód był. Nikt się nie będzie mną interesować przez najbliższe parę godzin. Otworzyłem okno. Ten powiew wiatru. Usiadłem. Och, jak mi tego brakowało. Siedziałem z kawą z automatu. Może to nie jest zbyt dobra droga, ale lepsza niż żadna. Spojrzałem z trzeciego piętra. Co prawda szpital był na wzniesieniu, ale patrzyłem pustym wzrokiem. Myślami byłem we wspomnieniach z wczorajszej operacji. Chyba nie powinienem jeszcze wstawać tym bardziej po akcji mojej siostrzyczki.
Siedzę i macham nogami, już mniej niebezpiecznie. Psy wyją. Dawno już nie wyły, do mojej głowy, do moich myśli. O tym spacerze, który się odbyć nie zdążył, bo szpital, a teraz tutaj jestem i o tym myślę, gdyby to miało jeszcze jakiś sens. Ale nie czas na doszukiwanie się sensu. Poczułem, że pod moim tyłkiem obsuwa się delikatnie parapet. Chyba czas wrócić do sali. Chociaż czy jest jeszcze sens abym dalej tutaj był? Wszystko co najlepsze mogło być przepadło. Zostaję i poczekam, aż Wielki sobie o mnie przypomni. Dlaczego każdy wypadek przeżyłem? Może moja wola istnienia była na tyle silna, że przetrwałem. Może po prostu jestem głupi i mam szczęście? Parapet coraz bardziej się pochyla, w stronę przepaści. Godzina ósma, siedzę na krawędzi. Wykrzywiam usta, przechylam się na stronę śmierci.
*trzask*
Czuję pod rękoma uścisk. Po zapachu poznałem. Pani Marta. Co ona tu robi? Chyba wciąga mnie z powrotem. A parapet nie spadł tylko się wykrzywił, ale ja bym spadł i teraz leżałbym. Z ranami pooperacyjnymi teraz byłbym martwy, albo umierałbym. Czy ta wizja nie byłaby lepsza?
- Co ty sobie myślisz? - Zapytała wściekła. Nie widziałem jej jeszcze wściekłej. - Dlaczego chciałeś się rzucić? Tak bardzo zależy ci na śmierci? Dopiero co jej uniknąłeś, a teraz chcesz spaść tam i zginąć. Dopiero co cię uratowała pielęgniarka, bo z nią przed chwilą rozmawiałam, to teraz chcesz zginąć? Co się dzieje?
Byłem rozbity. Co miałem powiedzieć? Usadowiłem się na łóżku, a ona wzięła krzesło.
- No słucham. Powiedz mi co się z tobą chłopie dzieje?
- Bo... Jak ja to mam powiedzieć?
- Zacznij od początku, mamy czas. Ala mnie tu wysłała, żebym zobaczyła co z tobą się dzieje, powinieneś jej teraz poniekąd dziękować, że żyjesz, zresztą nie tylko jej, lekarzom i pielęgniarce też, może jeszcze higienistce i Basi, która pobiegła po nią. Same problemy z tobą, ale nie przejmuj się tylko opowiadaj.
- Jak... jak wróciliśmy. A właściwie wcześniej.
- Chodzi o ten wyjazd do rodziców?
- Tak. To rodzice powiedzieli... że mam mieszkać z moją siostrą.
- To chyba dobrze.
- Nie..
- Czemu?
- Bo... Pani jej nie widziała, Ala ją poznała, ona może więcej o niej powiedzieć.
- No, ale co z nią?
- Ona się wprowadziła i zamieniła moje życie w... koszmar.
- Ale nie może być aż tak źle, no nie?
- Nie wiem w jakiej skali to ma być. Ale dobrze to nie jest. W mieszkaniu przed wczoraj mi coś pękło tutaj - wskazałem na tors - To był przy mnie Florek i pojechaliśmy na pogotowie, ale kazali wrócić, a w szkole mi poszło... wszystko. - Machnąłem ręką po ciele.
- Ale teraz jest dobrze. Naprawili cię. Powinieneś leżeć.
- Tak, ale dzisiaj siostra przyszła i... chyba pielęgniarka już o tym mówiła. Nie pozostawiłaby tego chyba samego sobie. - Skończyłem, a raczej tak myślałem.
- Opowiedz mi o niej. Jaka ona jest?
Naprawdę? Nie chcę już rozmawiać, chcę być sam. Tak trudno to zrozumieć? Jeszcze nigdy się nie złościłem na panią Martę. Aż sam się zdziwiłem.
- Ona jest... - Jak tania kurwa - jak kobieta lekkich obyczajów. W dodatku jak się urodziła to chyba lekarze pozbawili ją rozumu zamiast pępowiny.
Terapeutka zrobiła dziwną minę, chyba sobie coś wyobraziła, nie wiem, nie pytałem.
- Ale dlaczego tak sądzisz?
- Widzę ją teraz prawie na co dzień. Kiedyś, jak była mała, to była nawet fajna dziewczynka, ale teraz, uważa, że wszystko jej się należy. Jest w wieku Ali... Nie potrafię jej określić. Brakuje mi słów na taką... - Chciałem dokończyć, ale powstrzymałem się.
- Dobrze, zostawię cię teraz, ale obiecaj mi. Nie skaczemy dzisiaj. W ogóle nie skaczemy.
- Dobrze. - Bylebyś sobie poszła.
Leżałem. Ten sufit był taki biały. Dlaczego do cholery ten sufit jest tak obrzydliwie biały? W moich uszach brzmi chaos, a jednak nie do końca, niby chaos, a jednak jest podobny do uspokajającego brzmienia fal. Gdy takie rozbijają się o brzegi statku. Statku, który nazywa się Tok. Mój Tok płynie przez morze myśli. Rozbija się o nie i brnie do przodu. Tok myślenia. Co za brednie. Ale lubię takie tworzyć, tak samo jak moje opowiadania. Nie każde ma sens, nie wszystkie muszą się podobać, ale ja czuję się lepiej jak je piszę. Czuję się potrzebny, może ktoś to przeczyta i odnajdzie tam kawałek swojej duszy? Może to go w minimalnym stopniu odmieni? Leżałem i rozmyślałem. Nawet wiedziałem o czyn napiszę teraz. Byle by mi moja siostra nie przeszkadzała.
Przyszedł do pokoju Florek.
- Stary. Co się stało?
Patrzyłem w okno. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Nie teraz. Układałem w myślach plany, które nigdy się nie spełnią, a to ważna część życia.
- Odpowiedz mi. Podobno była tutaj twoja siostra.
- Tak - odpowiedziałem wręcz zmuszony.
- Naprawdę chciała cię stąd siłą wyrwać? Boże, czy ona naprawdę nie umie myśleć?
Przeszyła mnie fala, której wcześniej nie znałem. Dziwnie się czułem jak ktoś obrażał moją rodzinę, a jeszcze gorzej jak to była czysta prawda. I co mam z tym zrobić. Nie chcę jej bronić. Bo nie ... nie wiem.
- Chciałbym spać. Mógłbyś... przyjść później?
- Jasne, potrzebne ci coś?
- Nie...
Już prawie wychodził.
- Czekaj.
- Tak? - zapytał jakby tylko na to czekał, aż go zawołam.
- Co z Alą?
- Wiedziałem, że zapytasz. Jest tutaj.
- Co?!
- No... miała wstrząs mózgu i teraz leży parę sal stąd. Ale nie martw się, nic jej nie jest. Cały czas przy niej byłem. - Dałbym wszystko co mam, z siostrą na czele, że on się drwiąco uśmiechnął do mnie, jakby mówił, że jest w lepszej pozycji niż ja. Niech idzie do diabła. Niech wszyscy idą gdziekolwiek. Chcę być sam. Apokalipsa. Czemu ona się nie zbliża? Boże, czy bez przerwy ktoś będzie przyłazić tutaj? Gdzie są te zombiaki? Epoka lodowcowa? Kosmici? Cokolwiek?
Spać.
Spać.
I przede wszystkim spać.
Zasnąłem i śniły mi się bardzo dziwne projekcje, wszystkie najróżniejsze wizje końca świata. Dlaczego to się dzieje w mojej głowie?