Mało ambitna opowieść... która będę powoli aktualizował... nie jest to na razie długie ale może będzie. Ogólnie polecam zacząć to czytać jak dodam prolog numer 2 ale wasza decyzja i jak się nudzicie to czemu nie stracić kilak sekund?
Pewnie już wiadomo co się wydarzy w kolejnym fragmencie... chyba.. :X
jako ciekawostkę mogę dać, że Inspiracją do tego były web i light novelki oraz selfie
Można już czytać, bo nie ma już aż tylu błędów :X
Prolog I -Początek zaczyna się od końca
Idę sobie z moim telefonem. Przeglądam fejsbuki.
Nic ciekawego, zbędny spam i multum wiadomości naszpikowanym fałszem..
Zatrzymuję się i z opóźnieniem zauważyłem, ze jest czerwonym światło. Zrobiłem krok w tył i cudem uniknąłem pędzącego tira z napisem przewóz bydła.
Robi się zielone. Idę ale znowu zatrzymuje się. Słyszę trąbienie aut, pisk opon i huk.
Podnoszę oczy i dostrzegam tragedię. Biedny słup został potracony... upadł.
Kierowca przeważającym bydła spotkał karma. Raczej umarł przy kolizji.
Jako, ze jestem normalny człowiekiem Włączyłem aparat, zrobiłem kilka selfie na tle tragedii, na tle rozbitego tira.
Byłem już w połowie pasów, gdy na jednym zdjęciu zauważyłem wybiegające krowy. Kilak sekund zajęło mi ruszenie tyłka, bo musiałem mięć jeden selfie z tymi krowami! Zdjęcie wyszło chyba idealne ale nie podziwiałem go dłużej.
Rzuciłem się.
Nie wiem jak ale doleciałem na drugą stronę jezdni. Stado pobiegło dalej ulicą.
Zadowolony ze swoich zdjęć wstałem. Chciałem się otrzepać. Nie dałem rady, bo potem przed moimi oczami był gwiazdki lecz szybko zgasły, wchłonięte przez ciemnością.
yay! napisałem drugą cześć prologu... jest częściowo, ale zalecane są chyba jeszcze jakieś okulary automatycznie naprawiające błędy xD Zawsze można uzbroić się w cierpliwość xDD
Prolog II - Pielko i Niebo to Róż
Ciemność. Otchłań…
Duszę się…
Ale czymże jest ta miękkość, to ciepło zaciskające się na mojej głowie?
Czy tak czuję się nurek, gdy kończy mi się tlen w czeluściach oceanu?
A może tak zamarza alpinista, gdy organizm przesyła większość ciepła do głowy?
Dlaczego coś czuję? CZy nie umarłem?
Zawsze myślałem, ze po śmierci nie ma nic ale ciemność została… Może życie pośmiertne, piekło jest przeludnione innymi martwiakami…
Próbuje się uwolnić z zacisków. Ręce odpowiadają mi, macham nimi jak szalony. Pewnie wyglądam jak rzucająca się a lądzie ryba. Nie natrafiam nimi na przeszkody, więc szybko uspokajam się. Dłońmi próbuje odnaleźć moją głowę. Jestem jak Dullahan, tylko brakuje mi wierzchowca, broni i swobody. Czuje coś miękkiego, fragmentami twardnieje. Moja walka z tym czymś trwa kilka minut aż w końcu docieram do celu. Następnie rozpycham materie, drobny strumyk światła trafia mnie w oczy, oślepiają na moment. Wzrok wraca i zamiast mroku widzę róż, nie jest jaskrawy. Koi mnie. Nareszcie jakiś inny kolor.
Następnie Szarpie głową, rozpycham moje kończyny górne. Już prawie głowę wydobyłem. Zacisk twardnieje mocnie, chce mi wykręcić głowę. Nie walczę tym, czekam na swoją szanse. Przychodzi dość szybko, wyrywam się jak struś z piasku. Siedzę na kolanach jakbym medytował. Przed sobą widzę ścianę wypełnioną obrazkami pięknych facetów . Niektórzy są ubrani u innych widać wysportowane klaty. Mój wzrok przykuwa coś innego. Na całkiem sporym łóżku, na którym ja zresztą medytuje, dostrzegam młodą kobietę. Szatynka. Śpi sobie na plechach, ubrana w męska koszule, chyba niezapiętą. Niestety koc, którym jest niezdarnie okryta przykrywa sporą część wzgórza. Za to majtki są widoczne. Są różowe. Przeklinam pod nosem, bo mogłem tam dłużej poleżeć. Nic nie robię tylko ją obserwuje. Od czasu do czasu wydaje lekki i przyjemny dźwięk dla ucha.
Oddycha spokojnie. Jej piersi, za pewne rozmiaru D opadają i wznoszą się.
Normalnie czułbym się jak jakiś podglądacz ale teraz naprawdę medytuje skupiając się na jej płynnych wdechach i wydechach.
Nie wiem ile już czasu minęło… Moje buddyjskie oświecenie jest już bliskie.
Już je miałem miałem… Moje oczy jednak zarejestrowały zmiany. Obudziła się, usiadła. Przecierała oczy. Koszula ześlizgnęła się z lewej strony.
I dlaczego ona musi mieć akurat długie włosy!?
Z prawej strony koszula tez się trochę ześlizgnęła ale jakimś cudem nie chce zrobić tego do końca. Postanawiam nie narzekać, bo i tak owa szatynka wyglądała cudnie.
Ona wstaję, a ja upadam na podłogę.
Ignoruje mnie. Zaspana pewnie nie zwraca uwagi na takie drobiazgi.
Staję na nogi, podchodzi do szafy. Szybkim ruchem ściąga koszule. Widzę jej plecy, nie całe, bo część zakryta długimi włosami.
Chwyta swe majtki, zaczyna je wolno ściągać…
Przerywa…
WHY? – krzyczę po angielsku w moim umyśle.
Piękność pstryka swoimi palcami i nagle ma na sobie garnitur oraz okulary z fioletowymi oprawkami.
Skrywającą złote srebrne oczęta. Nie wydają się ludzkie. To pewnie jakaś księżniczka, może z Księżyca albo z Marsa, bo na ziemi takich się raczej nie spotyka.
- Ekhem… koniec tego fan serwisu – stwierdziła chłodno, resztki zawstydzenia dało się zobaczyć na jej policzkach.
Prawie krzyknąłem eh… czyżby ona wiedziała od początku, że ja tu jestem!?
- Po pierwsze, nie jestem księżniczka. Po drugie Wstań i chodź za mną.
I tak zrobiłem, przeszliśmy z dwa kroki… Mrugnąłem. Nagle znaleźliśmy się w jakimś przestronnym biurze. Przy szklanych oknach (a może ścianach?) stało duże dębowe biurko a za nim ogromny, (pewnie) szefowski fotel. Przed stał raczej ubogi fotel dla klientów. Z prawej strony była szafa z pułkami, zapełnione książkami. Zwróciłem uwagę na zamknięte drzwiczki. Wciśnięte miedzy regały. Chyba skrywały bark lub sejf.
- Usiądź sobie – poleciła. Ale nie wskazywała na biurko, tylko w lewo.
Stały tam dwie sofy a pośrodku szklany stół. Zamieszczony na dywaniku z abstrakcyjnym wzorem. Można by to spokojne nazwał bazgrołami w programie Paint lub też arcydziełem sławnego Barthes-a Ósmego.
Posłuchałem się i wygodnie rozsiadłem się. Dopiero teraz zauważyłem, że jestem tylko w szlafroku.
Może ja prostu wczoraj piłem i mam luki w pamięci?
Ona też usiadła ale wczesnej przynosząc dwie szklanki oraz jakaś butelkę w której znajdował się płyn w nie znanym mi kolorze (albo zapomniałem nazwy).
Rozlała podejrzany napój. Przysnęła mi jeden. Drugi sama chwyciła. Nie odmówiłem jej, napiliśmy się.
Smaczne, kopało jak wódka. Ale ten smak był idealny niczym najlepsza herbata. Rzucam wódę i tylko to będę pił z alkoholów. Miałem więc nadziej, ze naleje drugą turę.
Ale… ale ona jak prawdziwy sadysta wzięła flaszkę i wypiła duszkiem. Uśmiechnęła się i radując się stwierdził - Przedni trunek!
Szeptem stwierdziła też, myśląc pewnie, że jej nie słyszę – tego mi było trzeba po wczorajszym picu.
W jej dłoni pojawił się jakiś gruby segregator. Dodawało jej to seksapilu. Chyba dorobiłem się fetyszu z pracownicami biurowymi w roli głównej. Przełknąłem ślinę myśląc o tym jak seksownie wyglądał by na niej prawdziwy sadystyczny uśmieszek. Fantazję w mej głowie zaczęły się rozwijać, miała w nich jeszcze ubrania… pewnie by je straciła…
Zapobiegła temu rzucają segregator na szklany stół. Wróciłem do rzeczywistości, chyba, bo to wszystko było nie rzeczywiste. W każdym bądź razie wizja ustała, serce waliło mi, spanikowałem. Uspokoiło mnie myśl ”czy ten szklany stół jest naprawdę szklany czy diamentowy?”
Ona spojrzała na mnie wkurzona z lekko zarumienionymi policzkami, sztywno się uśmiechnęła jakby. Chyba naprawdę czyta w myślach.
- To nie do końca telepatia… W każdym bądź razie czas na moje przedstawienie…
- To my się jeszcze nie znamy? To dlaczego obudziłem się twe przez twe uda? – zdziwiony przerwałem jej.
Zignorował mnie już dzisiaj po raz drugi. Kontynuował – Nazywam się Aris, bogini piątek stopnia. Pracuje jako dyrektor do spraw reintegracyjnych w sytuacjach dziwnych. – zaśmiał się - hahaha… sorki, jesteś moim pierwszym klientem. Ale twoja śmierć była naprawdę… ekhem… śmieszna.
- A jak zginałem, w takim bądź razie? Uniknąłem krów, skoczyłem i co?
- Haha… staruszka w moherowym berecie zdzieliła ciebie torebką, pełną cegieł, bo bo... myślała, że rzuciłeś się na nią w celach rabunkowych.
Byłem wkuty, zawsze starałem się pomagać starszym osobą i po cholerę ta staruszka miała cegły!?
- Ta śmierć nie powinna mieć miejsca… miałeś pożyć jeszcze… Niebiańscy detektywi badają sprawę. Niestety nie możemy ciebie ożywić, za dużo papierkowej pracy. Dlatego mojej biuro powstało aby jako dość uczynienie dawać takim jak ty drugą szansę. Dostałeś możliwość wybrania swojego nowego świata oraz dowolnej klasy! Niewielu ma taki zaszczyt!
- Jestem szczęśliwy, bo pewnie nie wielu może zobaczyć majt… - chciałem sobie zażartować lecz moje usta zamilkły. Poczułem coś na wargach. Taśma klejąca!?
Pokazał mi język i zniknęła mówiąc – Idę się wykapać do łazienki, a ty tu sobie zajrzyj do segregatora i poczytaj o różnych klasach jakie możesz mieć.
Perfidnie to zrobiła, bo nie powiedziała, gdzie ma łazienkę! I Ten pokój nie ma chyba drzwi… dziwne a raczej smutne. Nie umiem teleportacji… Zagląda wiec do segregatora zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi.
Klasy, w moim umyśle nawiązują do gier video i planszowych. Tylko po co to w realnym świecie?
Pierwszą klasę jaka znalazłem było Abstynent… sama nazwa mnie przestraszyła dlatego przewinąłem stronę i szukałem dalej…
Ciąg dalszy nastąpi… i dlaczego ten baka prolog nie chce się już skończyć!? Może chce zostać tasiemcem
Ostatnio edytowany przez barthes8 27 Października 2016r. 23:54, W całości zmieniany: 7
_________________