Hmmm.. praca domowa na polski, ograniczone miejsce i takie tam :p Perfekcyjne nie jest. Jest na tak zwane
Wulgaryzmy odpierdol . Cóż mimo to miłego czytania i dostania cringe :D (taka mała inspiracja Re:Zero w tym jest)
Jeśli ktoś chce może je ponownie wykorzystać, tylko byłoby miło zapytać o zgodę.
Niezwykła zmiana
-Kolejny nudny dzień- powtarzałem sobie w myślach wychodząc ze szkoły. Panowała szara atmosfera. Szedłem przez dziwnie opustoszałą alejkę w parku.
-hm… to pewnie przez te chmury- rzuciłem cicho do siebie mijając wyblakłą ławkę. Idąc tak . zamyślonym nagle potknąłem się o coś i upadłem na wilgotną ziemię. Odwróciłem wzrok ujrzałem wystający z ziemi nienaturalnie wygięty korzeń. Podniosłem się i spojrzałem na spodnie. Widniała na nich ogromna dziura. Z wielką irytacją kopnąłem najbliższy kamień. Znienacka odskoczył obok jakiś brudny kawałek metalu. Nie zastanawiając się długo podniosłem go. Oczyściłem go i niepozorny kawałek metalu zmienił się w majestatyczną odznakę.
-hmmm…- pomyślałem rozglądając się- nie widzę tu nikogo, więc chyba mogę ją zabrać.
Schowałem odznakę do kieszeni i ruszyłem do domu. Kontynuowałem wędrówkę przez opustoszałą drogę.
Będąc już w swoim pokoju zdecydowałem się przyjrzeć odznace. Była ona trójkątna z ostrymi wierzchołkami, a na jej środku widniał wizerunek smoka, który wyglądał jakby miał wyjść spoza ramek. Odznaka była matowa z przebłyskami. Odstawiłem odznakę na szafkę.
- Powinienem dokończyć tę okropną książkę na jutro- rzuciłem bez entuzjazmu przysuwając się do biurka i otwierając ogromny zeszyt. Zamaszystym ruchem chwyciłem długopis i położyłem na kartce. Siedziałem tak długi czas nie wiedząc co napisać. Zrezygnowany wstałem i zrezygnowany rzuciłem się na łóżko.
-I co ja teraz zrobię… książka miała być oddana do komisji na jutro, a ja nawet nie mam pomysłu na zakończenie tej nudnej pracy- myślałem zrezygnowany. Poprawiłem się na łóżku i nawet tego nie zauważając usnąłem. Słyszałem z oddali dźwięk przerzucanych kartek papieru. Po chwili usłyszałem co raz to głośniejszy szmer. Rozchyliłem powieki i oślepiające światło dotarło do mych oczu. Ujrzałem rynek w średniowiecznym stylu. Byłem mocno zdezorientowany. Nagle ktoś mnie potrącił.
-Ty! uważasz gdzie stoisz- rzucił gniewnie i po zobaczeniu mnie przyspieszył kroku.
-Prz.. przepraszam- Odpowiedziałem zakłopotany odwracając się. Uderzyło mnie potężne zdziwienie. Stał tam człowiek z ogonem i głową jaszczura. Zupełnie nie wiedziałem co się dzieje. Skierowałem wzrok ku swojemu ubraniu. Zamiast bluzy, którą miałem normalnie w domu widniał czarny mundur z czerwonymi wykończeniami.
-C..co się dzieje?- wyszeptałem przerażony. Coś w kieszeni zaczęło mnie uwierać. Bez namysłu do niej sięgnąłem. Nagle poczułem ból- ukułem się.
-N… n …nie to niemożliwe- szeptałem wyciągając z kieszeni odznakę.
-Kapitanie! Co pan tu robi!- usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny. Wszyscy obecni na rynku zwrócili na mnie wzrok. Nie wiedziałem co robić, więc stałem jak wryty powoli odwracając się przerażony w stronę głosu.
Wypatrzyłem przepychającą się przez tłum dziewczynę w blond włosach ubraną w mundur podobny do mojego.
-Panie kapitanie!- powiedziała głośniej biegnąc w moją stronę i łapiąc mnie za ramię. Pociągnęła mnie za sobą.
-Panie kapitanie jak pan może tutaj być podczas gdy jest pan potrzebny- powiedziała wyraźnie zdenerwowana.
-J..ja? potrzebny?- wymamrotałem. Nagle dziewczyna się zatrzymała.
-Wszystko dobrze z tobą? Jakiś taki blady jesteś- rzekła lekko zmartwiona, lecz wciąż mogłem wyczuć irytacje w jej głosie.
-T…tak wszystko dobrze… eeee
-Mikka- przerwała- Jestem twoją asystentką od miesiąca, a ty wciąż nie możesz tego zapamiętać!
Olśniło mnie. Przecież postać z mojej książki miała takie same imię! Jestem w mojej książce! Nie mogłem w to uwierzyć. Od razu upodobniłem się charakterem do mojego bohatera.
-To w czym jestem potrzebny?- rzuciłem żywotnie. Mikka ruszyła wciąż trzymając mnie za ramię.
-No już Mikka nie musisz mnie tak trzymać-powiedziałem z uśmiechem. Mikka puściła mnie zakłopotana.
-Panie Kapitanie mieliśmy iść na spotkanie w sprawie wojny ze smokami- odparła. Spotkanie ze smokami? Niczego takiego nie było w mojej książce…
Dotarliśmy do kwatery głównej . W spotkaniu uczestniczyło 15 kapitanów. Oczywiście dostałem ochrzan za spóźnienie się. Co za ironia. Każdy z kapitanów zarządzał jedną z ziem. Na spotkaniu nie było spokojnie, każdy się kłócił, lecz ja z improwizowanym charakterem mej postaci olałem to wszystko i tylko czekałem na koniec. Spotkanie skończyło się ustaleniem daty ataku na jutrzejszy dzień.
Następnego dnia wszyscy kapitanowie zebrali swoje wojska na ustalone pole do bitwy. Nawet moje wojska się zjawiły, pewnie Mikka ich tu zebrała. Odznaka dziwnie mocno ciążyła w mej kieszeni. Na horyzoncie zjawiły się cieniste postacie. Nie tylko na ziemi, ale i w powietrzu unosiła się chmara smoków.
-Nie damy sobie rady z tyloma smokami!- krzyknął histerycznie głos Mikki za mymi plecami.
-W sumie to dlaczego z nimi walczymy?- spytałem się dyskretnie Mikki
-Panie Kapitanie niech pan nie żartuje w takiej sytuacji!- rzuciła zdenerwowana Mikka.
-No weź ja tu na poważnie się pytam.
-Znieważyły one królewski ród. Ich władca schodząc ze schodów potknął się i przewrócił naszego króla. Uznajemy to za poważny akt terroryzmu- przerwała- w sumie to nie rozumiem czemu pytasz się o coś tak oczywistego.
Smoki były co raz bliżej. Wybuchłem śmiechem.
-Serio i to jest ten powód?- mówiłem przez łzy. Doleciał pierwszy smok i natychmiast zaatakował, z jego pyska wydobyła się ognista kula, która leciała wprost na mnie. Nagle czas jakby się zatrzymał.
Odznaka wyleciała z mej kieszeni i lewitując przed mną rozbłysła czerwonym blaskiem zmieszanym z niebieskim dymem. Smok wyryty na niej się poruszył i wyleciał z ramki. Nagle ciemność. Nic.
Obudziłem się i zerknąłem na zegarek. Widniała na nim 1:00. Byłem wypełniony inspiracją.
-Mam jeszcze szansę!- pomyślałem i natychmiastowo podniosłem się z łóżka. Wróciłem do pisania. Minęło parę dobrych godzin. Skończyłem, napisałem to! Położyłem się spać. Rano obudził mnie jak zwykle ten sam nudny budzik. Jak zwykle się ubrałem, zjadłem śniadanie i umyłem zęby.
-To już dziś- zdarzyło mi się rzucić. Poszedłem do pokoju po książkę i odznakę, którą zostawiłem obok. Po chwili zorientowałem się, że jej tam nie ma. Zdziwiłem się i chciałem jej poszukać, lecz jeszcze chwila i byłbym spóźniony na spotkanie.
Minęło spotkanie. O wydaniu mojej książki mieli zadecydować w ciągu tygodnia. Tydzień minął tak jak zwykle- nudnie i szaro. Nagle przerwał mi dźwięk telefonu,
-Poczekaj! Dzwonią właśnie z wydawnictwa!- powiedziałem. Rozmawiałem przez chwilę i odłożyłem telefon.
-I jak?- Spytała się siedząca naprzeciwko mnie znajoma. Przybrałem smutny wyraz twarzy.
- Wychodzi na to, że książka-przerwałem- zostanie wydana!- krzyknąłem z wielką ekscytacją!
-Powiedzieli mi, że nawet może być bestsellerem!
-To niesamowite. Twój wysiłek się opłacił- powiedziała znajoma.
-Kontynuując. Ta odznaka zupełnie zmieniła moje podejście do pisania!- mówiłem podekscytowany.
-Proszę oto rachunek- powiedziała kelnerka wykładając papierek na stół. Spojrzałem na sumę.
-50 złoty za dwie kawy!?- krzyknąłem zdziwiony.
-Wiesz, nie musiałaś zamawiać takiej drogiej odmiany- rzuciłem do znajomej podczas płacenia rachunku.
-Ojtam, ale za to wysłuchałam całej twojej historii- rzuciła znajoma z pozytywnym uśmiechem.
Esspi©
Ostatnio edytowany przez Esspi 31 Marca 2017r. 1:38, W całości zmieniany: 1
_________________
DOŁĄCZ DO MEJ JEDZENIOLIGII!