Plazma 16 Listopada 2015r. 20:55 Jakby wojna trwała dłużej... Rozważania te są jak najbardziej oderwane, od jakichkolwiek realiów. Inaczej, żaden model czołgu, czy nawet kilkanaście modeli czołgów i innej broni, które by mogły wyprzedzać swe czasy o kilkanaście lat, by nie zdecydowały o wyniku wojny.
Co do E100. Niemcy uważali czołgi za ruchome twierdze, Rosjanie zaś zaczęli uważać czołgi za przedłużenie jazdy konnej. Co więcej Niemcy zaczęły gotować się na długą i powolną wojnę, raczej chcieli przejść do defensywy po zajęciu kluczowych obszarów (które nie zajęli) i gromić siłami wroga. Sytuacja ich na polu bitwy nie poszła ku ich myśli, więc poniekąd wtopili, jak Francja, czy Ruscy w początkowych fazach wojny. Niemniej zauważyli swą największą wadę. Mianowicie brak unormowania i wysokie koszty produkcji, jak i naprawy, oraz ich skomplikowany proces, przez co w niektórych sytuacjach polowych musieli zostawić dosyć dobry sprzęt.
E100 miał być czołgiem lepszym, bardziej masowym i ogólnie rzecz ujmując lepszym. Przy tym nie stawiali tu na szybkość, a na siłę. Jednym słowem tania twierdza jeżdżąca, która nie ma przodować w szybkości. Projekty były rozpoczęte w wczesnej fazie wojny, miały być popierane doświadczeniami bojowymi, ale... projekt ten był ślepy zaułkiem według większości, co więcej nie stworzono jeszcze jeżdżącego prototypu w 1944/1945. Biorąc to pod uwagę, ewentualne konieczne zmiany mogły potrwać jeszcze z dwa lata. Więc ten czołg by ruszył najwcześniej do produkcji w 1947. Były też inne projekty (bardziej obiecujące), a gospodarka Niemiecka była dawno wyciśnięta z ostatnich sił. Jednym słowem po prostu produkcja czołgu mogła się przesunąć z powodu bieżących potrzeb, środek(a raczej koniec) wojny nie jest najlepszym pomysłem by modyfikować produkcję średnio-zaawansowanych lub wyżej projektów. Hitler dodatkowo by mógł naciskać na polepszenie projektu, odłożył tak na półkę bardzo obiecujący projekt. Jednym słowem czołg mógł być produkowany najwcześniej w 1948/1949.
Nawet jeśli by wyszedł z zakładów to... jego główną zaletą miała być unormowana produkcja, czyli by składał się z podobnych powtarzalnych części i byłby łatwiejszy do naprawienia oraz części byłyby powszednie. Nie wiem, czy ten atut byłby wykorzystany przy pierwszych egzemplarzach, możliwe że dopiero po roku pełnej produkcji by zauważyło się tą niezwykłą korzyść. Naprawdę tutaj dywaguję nad tym.
W sumie pierwszą wadą mogła być mobilność. Jest duża szansa, że tego by potrzebowali Niemcy, zwłaszcza, gdy inne wróg Cię otacza z wszystkich stron. Ten czołg nie był Orłem w mobilności, a raczej nie miał być.
Ogólnie plany czołgu nie były też zaskakujące, okrążone lub bez paliwa by były bezużyteczne. Pancerz, jak i siła ognia bardzo dobra nie była nowatorska, przełomowa. Były też lepsze projekty.
Podsumowując, taki czołg by mógł być ukończony w wystarczającej liczbie w 1949/1950. Jeśli by Niemcy nie wygrali do tej pory, to ich sytuacja by była tragiczna, a jednocześnie taki czołg w takim czasie nie mógłby przesądzić losu wojny, a co więcej uważam, że nawet jakby mieli z kosmosu nawet 100 takich cudeniek to by mogły służyć co najwyżej za działa. Nie miały szansy, by dobrze działać, ten projekt był jedynie marnotrawstwem, czy co najwyżej ślepą uliczką.
W sumie jeśli już jesteśmy przy czołgach i to przy CZOŁGACH myślę, iż o wiele obiecującym projektem mógłby być Landkreuzer P-1000 Ratte lub Landkreuzer P. 1500 Monster(a co będziemy się rozdrabniać?). Jakby mieli tyle paliwa by dotargać to na Wschód, to naprawdę Ruscy by musieli to zdobyć jako twierdzę... Naprawdę Ruscy albo by skonstruowali wielką bombę na kółkach (dosłownie) albo by modlili się, żeby zapasy do tego czołga się skończyły. Co można więcej? Wziąć palnik i wyciąć dziurę do czołgu? xD To dosłownie miało jechać i przejechać miasto rosyjskie. Jedna sztuka na wschód, no może dwie dla pewności, bo Ruscy to dziwny i twardy naród... a jedna na zachód by stała, bo tam by nie musiała nic więcej robić, niż wyglądać. Może tylko Polacy by szarżowali na to...