Właśnie jestem po pierwszym odcinku w angielskim dubie i uczucia mam mieszane. Z jednej strony całkiem przyjemnie im to wyszło. Przez całe 20+ minut nie odnotowałem żadnego złośliwego grymasu na swojej twarzy i co najważniejsze nie musiałem czytać napisów, by wszystko zrozumieć. W sumie tyle mi wystarczy do szczęścia. Wszystkie kwestie wypowiedziane były bardzo wyraAonie, tak więc nawet jak ktoś nie jest super_pro_uber z angielskiego nie powinien mieć problemów ze zrozumieniem. Na plus oczywiście zostawienie oryginalnej czołówki i endingu, choć wydaje mi się, że coś jednak w linii melodycznej openingu było innego, ale głowy sobie uciąć nie dam, bowiem słuch mam gorzej niż przeciętny. Z drugiej strony to już nie jest tak klimatyczne jak w oryginale. Poza tym ogólnie tutaj jakoś śmieszne brzmią kwestie wypowiadane po angielsku... już pierwsze ″anpan″ Nagisy mnie powaliło na kolana. Najbardziej nie pasował mi głos babki dubbingującej starszą siostrę Fujibayashi, był zdecydowanie zbyt... dorosły, wszak ona ma naście lat. Zupełne przeciwieństwo kawaii głosików znanych z anime. Niemniej jednak przyjemnie było przypomnieć sobie Clannada. Aha i bym zapomniał, najlepsze były momenty, w których zastosowano przejścia między scenami rodem z windowsowskiego media playera. Tutaj znowu głowy nie dam sobie uciąć, bo nie pamiętam wszystkiego z oryginalnej wersji, ale skoro przejścia między niektórymi scenami są ″inne″, to coś musieli ″obciąć″ w stosunku do pierwowzoru.
~~Podsumowując, nie wyszło im to tak tragicznie :) Jak na razie jest średnio. W sumie nie polecam, bo większość fanów japońskiej animacji dostaje jakiś takiś bezwarunkowy odruch wymiotny jak tylko pomyśli sobie - anime po angielsku?