Nawigacja
Czytelnia » Recenzje » Fullmetal Alchemist Brotherhood
Recenzje
Fullmetal Alchemist Brotherhood
O dwóch takich co złamali zasady ^^
Witamy serdecznie w XX wieku, w okresie dwudziestolecia między wojennego, pełnego śmigających Fordów T oraz przepięknych, wszechobecnych odbiorników radiowych. Teraz pora na sprostowanie. Akcja anime przenosi nas co prawda do XX wieku, ale do rzeczywistości alternatywnej. Pozornie nasz i "ich" świat nie różni się za mocno, ale w praktyce świat "Fullmetala.." ma coś czego my nie mamy(i nie chodzi tutaj o nos Voldemorta), a mianowicie alchemię. Istnienie takiej mocy ciągnie za sobą masę zmian. Specjalne alchemiczne jednostki wojskowe czy tworzenie kamieni filozoficznych to te istotniejsze jeśli mówimy o kwestiach politycznych, ale dla przeciętnego mieszkańca mało znaczące. Największym problemem dla takich nieuzdolnionych ludzi jest kompletna dyktatura siły, ponieważ kto ma alchemików na usługach ten ma władzę. Jeśli ktoś czytając ten opis już rozmyślał nad wspaniałością ukazania brutalnej, realistycznej walki ludu z politykami uważającymi się za bogów to... przeliczył się. Wszelkie aspekty polityczne zostały spłycone do poziomu wojen i "Wielkiego zUego Planu", ludzie spokojnie żyją sobie pod dyktaturą wojska i King Bradleya(cały system ewidentnie inspirowany hitlerowcami), jedynie ci, którzy "przejrzeli na oczy" są w stanie cokolwiek zdziałać, pokonując oczywiście miliony zastępów wroga.

Wracając do wątku głównego. Anime rozpoczyna niezwykle widowiskowa sekwencja walki, ale to zwykły filler, zachęcający widzów do obejrzenia serii. Oryginalna, oparta na mandze, fabuła możemy ujrzeć dopiero od II odcinka. Mamy dwóch chłopaczków, których złoty kolor włosów jest niezwykle wymowny. Edward i Alphonse Elric(tak,są braćmi) żyją sobie spokojnie w małej wiosce Resembool wraz z rodzicami. Żeby nie było za nudno, pewnego dnia ich ojciec ni stąd, ni zowąd opuszcza rodzinę, co niesamowicie pognębia naszych bohaterów. Następnie, by obciążyć ich dodatkową traumą, ich ukochana matka umiera wypowiadając dziwne słowa, które maja przekazać ojcu. Młodzi Elricowie dostają się pod opiekę sąsiadki, gdzie pomiędzy narzekaniem na ojca i podrywaniu przeuroczej sąsiadeczki, doskonalą swój plan ożywienia matki. Nie zważając na to, iż KAŻDA jedna książka dotycząca alchemii zabrania ożywiania ludzi, mądre dzieci próbują przekroczyć granicę, której zwyczajnie się nie przekracza. Jakże są zdziwieni, kiedy cały eksperyment nie udaje się, Edward traci nogę, a jego młodszy brat znika. Ostatkiem siły starszy Elric przywołuje jego duszę i zamyka w zbroi jednocześnie tracąc rękę(albo na odwrót, najpierw ręka, potem noga). Dziwnym trafem, pozbawiony jakiegokolwiek uczucia szoku Alphonse czuje się w pancerzu jak u siebie w ciele i zanosi swego brata do sąsiadeczki, która z powodu jeszcze dziwniejszego zbiegu okoliczności jest genialnym twórcą automailów i bez problemu tworzy Edwardowi metalową bodajże rękę i nogę. W takim stanie odnajduje ich pułkownik Roy Mustang, który po uprzedniej konsultacji odkrywa w Edwardzie Elricu niesamowity talent alchemiczny i przekonuje naszego bohatera, by udał się do stolicy,aby zdobyć licencje państwowego alchemika. Kiedy zostanie mu ona przyznana zyska stopień majora i będzie mógł rozpocząć poszukiwania legendarnego kamienia filozoficznego, który może pomóc mu i jego bratu w odzyskaniu ciał. Tak rozpoczyna się średnio epicka przygoda rodzeństwa.

Serii można zarzucić wiele, ale różnorodność postaci to jej zdecydowany atut. Co z tego, że co najmniej 3/4 z nich irytuje sztampowością, skoro na ukazanie wszystkich ending traci około minuty? Zdecydowanie do najbarwniejszych należy 7 Homunkulusów, istot, które za wszelką cenę próbują przeszkodzić naszym pozytywnym bohaterom. Teoretycznie powinny być schematyczne(chociażby z powodu przypisania im imion odzwierciadlających ich charaktery), ale w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Z przyjemnością ogląda się ich zmagania z tą "dobrą" stroną, często marząc, by choć raz wygrali "ci źli".
Na uwagę zasługują również najbliżsi znajomi naszego walecznego rodzeństwa, a mianowicie Roy Mustang oraz plejada jego podwładnych. Sam pułkownik jest Alchemikiem Płomienia i przełożonym Edwarda. Pozornie jest typowym facetem, któremu wszystko się udaje, dopiero w ostatnich odcinkach możemy odkryć jego motywy. Jego współpracownicy to niezwykle barwne postacie, które choć często występują w scenkach komediowych, potrafią walczyć i kiedy trzeba oddają swe życie za "pułkownika-babiarza". Oprócz tego możemy lepiej przyjrzeć się Oliwii Mirze Armstrong, kobiecie będącej dowódcą w najniebezpieczniejszej części kraju, Izumi Curtis, nauczycielce głównych bohaterów, Linowi Yao, następcy tronu Xing(bez Chińczyków żadne anime nie może się obejść?), Scara, jedyną postać, która nie została zaszufladkowana (do ostatniego odcinak, niestety) Hughesowi, najlepszemu przyjacielowi Mustanga oraz paru złym, których mian zdradzać nie będę. Osobą, na którą powinnam zwrócić uwagę jest także przyjaciółka naszych chłopców, Winry Rockbell będąca wręcz typową tsundere. Wszystkie przedstawione postacie mimo wszystko są pozbawione jakieś głębszej osobowości, wszyscy(oprócz wojskowych z Briggs i oczywiście tych złych) są przykładem nieskazitelnie dobrych osób, których ponoć nie sposób nie lubić (ja twierdzę wręcz przeciwnie). Lojalni, bohaterscy i z tego powodu niesamowicie nudni raczej nie utkwią w naszej pamięci, no chyba że jako ci, którzy byli wspaniałymi elementem komediowym.
Na osobny akapit zasługuje para głównych protagonistów. O ile Alphonse Elric może podbić nasz serca lub zirytować nas swą wszechobecną dobrocią i naiwnością to jego starszy brat jest stworzony jako postać, którą wszyscy maja polubić, co mnie niesamowicie denerwuje. Przeczulony na punkcie swego wzrostu ma bawić swym ciągłym doszukiwaniu się aluzji co do swej przywary w słowach innych, by potem wzruszyć nas swym poświęceniem. Powiem jedno:taki typ postaci mnie nie rusza. Edward jest niesamowicie prostoduszny i sprawiedliwy, teoretycznie widz powinien kibicować mu w próbie "ulepszenia" świata, ale na dłuższą metę taki bohater jest nużący. Czasem, aż czekałam, iż wreszcie ten idiota zostanie zamordowany przez o niebo lepiej skonstruowanego i wyposażonego w lepszą moc/alchemię przeciwnika. Na nieszczęście widza, w tego typu walkach Edward albo ucieka albo niespodziewanie wpada na jakiś genialny plan albo zostaje uratowany przez swojego kumpla. Poza tym jego zdolności alchemiczne niesamowicie ewoluują, ale cóż, tak to bywa w tego typu seriach.

Zdecydowanie najgorszą rzeczą w całym anime są odcinki końcowe. Raz po raz bohaterowie zmartwychwstają, by tylko przedłużyć walkę, King Bradley wciela sie w Rambo, a eksterminacja Homunkulusów przebiega na masową skalę(tak, te super potężne istoty zamiast walczyć uciekają, by móc zostać niehonorowo zabitymi). Podobnie przebiega finałowa walka, mniej emocjonowały mnie chyba tylko zmagania Edwarda z zawiązaniem warkocza. Ogólna rzeź wszystkich, którzy nie są głównymi bohaterami i żałosne zakończenie bardzo mocno wpłynęły na ocenę serii.

Muzyka jest utrzymana na bardzo wysokim poziomie, soundtracki wpadają w ucho, a openinig i endingi potrafią zachwycić. Mimo całej mojej awersji do tej serii, mam do dzisiaj je wszystkie na MP3. Troszkę gorzej jest z grafiką, choć animacja jest ładna to zdarza sie mnóstwo niedopatrzeń(kurz, wybuchy, a nasz Szkarłatny Alchemik w nieskazitelnie białym garniturku do końca pojedynku albo wybuch ogromnej ilości wodoru, który powinien sprzątnąć połowę kraju niszczy RURĘ!)

"Fullmetal Alchemist" z pewnością zachwyciło i zachwyci całe rzesze fanów, ale ja się do tej większości niestety (choć dla mnie "stety") się nie zaliczam. Naiwna fabuła, schematyczne postacie, typowy dla shounenów motyw walki dobra ze złem pozbawiony głębszych treści oraz wykrzykiwanie w przerwach miedzy ciosami "przyjaźń to potęga" nie należą do rzeczy, które sprawią, iż dana seria mnie się spodoba. Pomimo wielu wad to anime wspaniale się ogląda i nie zważając na zbytnią logikę można sie przy nim doskonale bawić.

Oceń artykuł:
Przeczytaj więcej o:
Komentarze
Nie posiadasz zezwoleń do pisania komentarzy.
Od najstarszych Strzałka w dół Od najnowszych Strzałka w górę
0
Conan 12 Lutego 2012r. 19:08
Envyiroza:
KAŻDA jedna książka dotycząca alchemii zabrania ożywiania ludzi, mądre dzieci próbują przekroczyć granicę,

Ej, mam pomysł, pobawmy się w braci Erliców :D co prawda nie mamy jak ożywić człowieka ale możemy... podzielić przez zero, w każdej książce od matmy tego zabraniają :D
0
Yuichi 12 Lutego 2012r. 19:09
Nishishi, twoje zuo jest zue jak wielomiany kwadratowe <3
0
Aven 13 Lutego 2012r. 15:28
A powiadają, że całki są zUe... ^.^
0
TAMM 14 Lutego 2012r. 5:19
Zły jak całka... ^^

軽音部よ永遠に! =^ω^=
0
Envyiroza 12 Lutego 2012r. 19:09
Padłam i nie powstanę *chyba, że dasz mi "Snickersa" czy co to tam było* ^^
0
Yuichi 12 Lutego 2012r. 19:02
Jak zwykle kawal dobrej roboty!

Serii nie ogladalem i po recenzji raczej nie obejrze, dziekuje za nia, bo od razu wiem, ze mnie nie zaciekawi :). Ogolnie wiekszosc tekstu poswiecone jest postaciom, pewnie bym sie w tym wszystkim pogobil, co, kto, dlaczego i jak mial na imie ^.^. Co do muzyki to takze sie zgodze, mam pare utworow na telefonie, ktore wchodza w ucho, przyjemnie sie je slucha.

Recenzja na medal =)
0
Mion 13 Lutego 2012r. 1:02
Roza nastawia się zazwyczaj na opisywanie wad animu, a o pozytywach wspomina nie za wiele, a szkoda. Full Metal Alchemist to jedne z moich pierwszych anime, mam do nich sentyment, a zwłaszcza spodobały mi się postaci Homunukulusów. No jak na mnie przystało, to kibicowałam tym zuym, chociaż podkochiwałam się w Edziu (Mjón płakała nawet parę razy).
Dlatego boli mnie, że teraz każdy "o nie, nie obejrzyjmy, bo ktoś tak napisał". Nie oglądałam Brotherhood z braku motywacji, lecz nie zgodzę się co do oceny bohaterów. Żeby było jakieś wyrównanie muszą być i ci dobrzy i ci źli, także dobroć Alphonsa czy zaczepki Edwarda to tylko dobre ubarwienie i zachęcenie do lubienia postaci. Gdyby nie to, nasze główne postacie zmieszały by się z resztą bohaterów i byłaby całkowita masakra, gdyż nie byłoby nawet kandydatów do lubienia. No i przy takiej serii wszystkie postacie nie mogą być barwne (etc, etc), gdyż to odwracałoby uwagę widza od postaci, na które tak na prawdę powinien zwrócić uwagę.
No cóż ja mogę, chyba jedynie zasięgnąć do starej sztuczki aczkolwiek kontr recenzji, w której przedstawię pozytywne aspekty. Recenzja dobra, aczkolwiek szkoda, że przepełniona takim negatywnym subiektywizmem.
0
Envyiroza 13 Lutego 2012r. 9:23
Hah, "Fullmetal Alchemist" bez dodatku "Brotherhood" ma u mnie 7/10, o tej serii mogę powiedzieć wiele dobrego :P ^^
Recenzja jest niestety o "Brotherhoodzie", który zwyczajnie w moim osobistym notowaniu jest dość nisko ^^
0
Conan 12 Lutego 2012r. 18:53
Envyiroza:
a mianowicie alchemię.

Nie, Kochanie, alchemia istnieje też w świecie realnym, ale nie polega na tym, na czym w tym animu :P

Envyiroza:
Raz po raz bohaterowie zmartwychwstają, by tylko przedłużyć walkę,

Nom, to było cholernie irytujące.

0
Envyiroza 12 Lutego 2012r. 18:56
Ale chodziło mi właśnie o tą inność :P ^^
0
Conan 12 Lutego 2012r. 18:57
tę* :D
0
Envyiroza 12 Lutego 2012r. 19:00
Kochanie, jestem chorym GrammarNazi, wybacz ;( ^^
Ciesz się w ogóle, że kontaktuje :P ^^
0
Conan 12 Lutego 2012r. 19:01
Oh, powracaj do zdrowia, jak już mówiłam. :C
0
Yuichi 12 Lutego 2012r. 19:03
Ah ta Conyanka, nawet chorym i cierpiacym nie popusci =)
0
Envyiroza 12 Lutego 2012r. 19:07
Mi mogłaby popuścić *hipokrytka ze mnie :P* ^^
0
Conan 12 Lutego 2012r. 19:33
nevah~~~~~~
0
Envyiroza 12 Lutego 2012r. 19:49
Moja krew <3
0
Conan 12 Lutego 2012r. 20:16
kref powiadasz... ;3
0
Envyiroza 12 Lutego 2012r. 20:19
Pijesz swą krew? :P ^^
0
Conan 12 Lutego 2012r. 21:00
swą... ;3
0
Yuichi 12 Lutego 2012r. 19:06
Ech, nic tak nie irytuje, jak smierc, ktora da sie cofnac... Raz ok, ale jak takie motywy sie ciagna to po prostu przestaje sie zwracac uwage na dramaturgie sytuacji :f
Nie posiadasz zezwoleń do pisania komentarzy.
Strona fanów japońskiej popkultury On-Anime 2009 - 2024
Napędzana przez autorski skrypt On-Anime 4, wykonany przez jednego z największych leni na świecie.