Nawigacja
Czytelnia » Recenzje » Recenzja komiksu "Mój rok"
Recenzje
Recenzja komiksu "Mój rok"
O dzieciach, kwiatkach i dramatach.
Mam pewien problem z określeniem dzieła Jiro Taniguchiego i Jeana-David Morgana. Czy to aby na pewno jest manga…? Niby „to coś” zostało narysowane przez wybitnego, japońskiego mangakę i wydane przez Hanami – wydawnictwo specjalizujące się w komiksach dalekowschodnich.. Ale z drugiej strony scenariusz napisał Francuz, a i kierunek czytania i format są typowo europejskie. Dlatego wolę używać słowa "komiks". Ale zacznijmy od początku…

Cappucine to urocza dziewczynka z zespołem Downa. Razem z rodzicami, przeżywającymi swoje własne dramaty stara się zrozumieć ten świat wraz z Durududu, jej wymyślonym przyjacielem i pieskiem Chłopcem przechodzi przez okres dzieciństwa, rehabilitację, czy przystosowanie się do środowiska wokół. Bez obawy! To historia jak najbardziej optymistyczna, ale ukazana na szczęście realistycznie.
Główny temat – choroba/stan dziewczynki został ukazany wspaniale. Bez żadnych ubarwień, bo panowie wiedzą co robią. Odwiedzili mnóstwo szkół dla niepełnosprawnych, rehabilitantów, rodziców dzieci. Osobiście jako, że odrobinę się w tym orientuję mogę ręczyć za stuprocentową wiarygodność tych działań. Zadbano o szczegóły: począwszy od wymyślania rzeczy których nie ma, przez brak zdolności rozwiniętego postrzegania świata, skończywszy na przekręcaniu wyrazów (można wywnioskować, że Cap jest 10-12latką). Główna postać (albo główna bohaterka) jest osoba bystrą i ciekawą świata, nie chce wziąć pod uwagę możliwości, iż jest nieco inna, a zarazem nie jest jakimś „męczennikiem”.

Na uwagę zasługują też inne wątki, dalekie od tych w telenowelach, ale o podobnej tematyce. Np. ojciec dziewczynki zaczyna coś czuć do rehabilitantki dziecka. Co prawda, ten wątek oczekuje rozwinięcia, ale dość łatwo się domyślić – najpierw po takim, ot, nieznacznym uśmiechu, poprzez widoczne obawy. Zgłębiając temat rodziców: nie są oni idealni, czy szczęśliwi. Choć nie ma tu rzucania talerzami z okrzykiem „John, a więc to byłeś ty! Oh, John! Nie!” tylko owe niepokojące odruchy, czy tiki nerwowe. Pod tym względem najciekawszy i „najgłębszy” jest ojciec Capu – widać też niejakie podobieństwo jego z innymi bohaterami opowieści Taniguchiego, np. „Odległej dzielnicy”, choć to nie on stworzył historię.
Moim ulubionym bohaterem tej opowieści nie został tata, tylko właśnie Capu. Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie z Cappucine – mimo zespołu Downa - łatwiej utożsami się przeciętne dziecko, niż takim Beelem, czy kolejnym pucołowatym okruchem.

Ale są też minusy. Fani akcji, którzy nie znoszą okruchów życia przez ten tytuł przejdą, ale ziewając. Nie ma żadnego zwrotu akcji, czy większego wydarzenia. Ot, całkowicie realistyczny wycinek z życia ale… No, cóż, przyznam się, że dopiero po ponownym przeczytaniu polubiłam ten tytuł. Nie ma też tej specyficznej Taniguchowei atmosfery zadumy, a po raz pierwszej lektury czułam, jakbym czytała komiksowa wersję ”Na wspólnej”. Szczerze powiedziawszy, to właściwie nie zdarza się nic ogromnego. Ale za to dostajemy ciepła, miłą historię o rodzinie i dziecku. Komiks ma 63 strony, a przez ten krótki czas zdarzyło mi się zapomnieć o „ubytku” Capu. Panowie podjęli temat który rzadko jest motywem przewodnim, nie jest też specjalnie kontrowersyjny, a przynajmniej w taki sposób go ujęli.

Dlaczego jeszcze warto…? Jeżeli powyższe argumenty was nie przekonały – dla kreski. Dopracowane, niesamowite projekty postaci, umiejętne oddanie uczuć, tym samym bogata mimika, piękne ujęcia planerowe, tła, doskonałe rysunki w zaciemnionych miejscach… Cóż, może historia z gatunku „okruchy życia” zbytniego pola do popisu nie daje, ale Jiro wykorzystał nawet ten niewielki skrawek, co widać na każdym kadrze. Komiks ten jest – uwaga! – kolorowy. Rysownik tym samym złamał stereotyp, że przedstawiciele płci brzydszej nie znają się na kolorach. Jeśli nawet „Mojego roku” czytać, to może sprawdzić się on jako zbiór rewelacyjnych, barwnych ilustracji.
Wydanie polskie jest w formacie A4 z twardą okładką. Informacje na temat autorstwa podawane są w sposób charakterystyczny dla książek, papier bardzo dobry, klejenie zadowalające, komiks szybko się nie rozpadnie, będąc ozdobą każdej półki. Tłumaczenie płynne, bez literówek, (i kto to mówi ;_;) „upiększone” słowa Capu były niezłą pułapką – niemniej jakoś sobie z tym poradzono.. Za niewątpliwą przyjemność posiadania tegoż, zapłacimy sumę 39,90 zł.

Tak, „Mój rok” nie jest wybitny. Nie spodoba się też każdemu spragnionemu epickich starć, niesamowitych gundamów, czy biustów (nic do żadnej z tych rzeczy nie mam :D), ale po tym komiksie człowiek czuje się napełniony wewnętrznym ciepłem. Dlatego też napiszę te słowa: Polecam wszystkim lubiącym realizm i optymizm, razem lub osobno; nie pożałujecie.
Oceń artykuł:
Komentarze
Nie posiadasz zezwoleń do pisania komentarzy.
Od najstarszych Strzałka w dół Od najnowszych Strzałka w górę
0
Envyiroza 24 Lutego 2012r. 12:47
Zgadzam się z recenzją ^ ^
Manga jest zwyczajnie śliczna i pełna takiego... optymizmu, mimo że porusza problem wręcz straszny... ^ ^
0
Hatchin 24 Lutego 2012r. 14:46
Arigatou - namber tu, ale...
No, cóż probem jest straszny z danego punktu widzenia. Dzieci niepełnosprawne są częściej naprawdę miłe i bardziej pomocne niz inne dzieci (moja mama uczy w szkole dla niepełnosprawnych i czasem jakoś tam jej pomogę), ale prawdziwym problemem jest sposób traktowania takich dzieci przez rówieśników. W "Mojm roku" tego nie widać, ale dziwię się, że Cap - mimo jej stanu - wytrwała. Pewna dziewczynka, która urodziła się bez nóg (umysłowo jest zdrowa) musiała sie przenieść do tej placówki, bo inni 14-latkowie praktycznie się nad nią znęcali, a ona sama jest bardzo fajna. Więc z tego punktu widzenia - problem jest straszny, ale choroba to nie jest jakieś przekleństwo ^.^
0
Yuichi 22 Lutego 2012r. 18:44
Hmm, muszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie tym tytułem, dobrze się czytało recenzje i ładnie ujęłaś co dobrego jest w... komiksomandze oraz zachęciłaś potencjalnych czytelników do zaznajomienia się z "Moim rokiem" :)

Jak będę miał okazję to na pewno gdzieś zakupię.
0
Hatchin 22 Lutego 2012r. 20:20
Arigatou gozaimimas (czy jak to tam się pisze =3=):D.

Moim zdaniem warto zainwestować, bo cena - zestawiając ją z jakością - wydaje się niska. Nio, ale nie wiadomo co z następnymi częściami - przeszukując odmęty internetu natrafiłam na info, że niby w 2012 panowie mają się wziąść i coś tam naskrobać, ale nie wiadomo czy w polszy wydadzą, bo to, że Hanami ma kłopoty tajemnicą nie jest. Będzie trzeba odszyfrowywać wszystkie "młon ałi"D:
0
Conan 22 Lutego 2012r. 20:42
wziąć** :P
0
Hatchin 22 Lutego 2012r. 21:20
Trza się wreszczie wziąś... wziąć i polszczyzny nauczyć^.^
Nie posiadasz zezwoleń do pisania komentarzy.
Strona fanów japońskiej popkultury On-Anime 2009 - 2024
Napędzana przez autorski skrypt On-Anime 4, wykonany przez jednego z największych leni na świecie.