Z tego co wiem, "Shingeki no kyojin" jest anime tego sezonu. Jak na razie on-line jest już 10 odcinków przetłumaczonych na nasz ojczysty język (z tego co widzę u nas jest 9). Ja jak na razie obejrzałam tylko dwa odcinki tej serii i boję się, co może mnie spotkać dalej.
Może to dlatego, że miałam teraz mniej czasu przed maturami, może po prostu nie chciało mi się angażować w jakąś serię, dziękuję 0chanowi za milion fan-artów z tego anime, bo być może nie zdecydowałabym się na jej obejrzenie.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz anime ot tak, po prostu wbiło mnie w siedzenie. Przy pierwszym odcinku po prostu zabrakło mi jakichkolwiek przyzwoitych słów i po prostu przeklinałam z wrażenia do monitora. Może to tylko moje odczucia, w końcu "pierwsze wrażenia" są bardzo subiektywne.
Przede wszystkim, warto zwrócić uwagę na charakterystyczną grafikę tego anime. Dawno się z taką nie spotykałam, ale tego rodzaju kreska dodaje Tytanom terroryzującym rasę ludzką jeszcze więcej groteski, że widz rzeczywiście zaczyna się ich bać.
Co do fabuły, jak na 2 odcinek zapowiada się na prawdę bardzo ciekawie. Nie jestem fanką spoilerów, dlatego nie będę opowiadała co i gdzie się dzieje. Oczywiście niektóre reakcje ludzi, wojowników, dzieci bądź interakcje między nimi są lekko przerysowane- główny bohater od samego początku stara się walczyć z całym społeczeństwem, nie zgadza się z zaistniałą sytuacją, wojownicy płaczący na ulicy, bo nie byli w stanie uratować współtowarzyszy przed tytanem. Lecz jednak takie zabiegi nie irytują podczas oglądania, z początku mogą trochę dziwić, ale po pierwszym odcinku człowiek się przyzwyczaja i zauważa, że to wszystko zostało stworzone tylko po to, aby nadać wyjątkową i oryginalną atmosferę temu anime.
Oczywiście to anime nie jest dla osób o słabej psychice. Już w pierwszej połowie pierwszego odcinka zamurowało mnie- wierną fankę horrorów i gore- może po prostu nie byłam przygotowana, że można wpaść na tak oryginalny i przerażający tym samym pomysł, którego jeszcze nie było w przemyśle animacji. Krew oczywiście pojawia się co jakiś czas, ale nie leje się hektolitrami jak w Elfen Lied czy Higurashi (tych serii też jestem fanką). Tutaj nie krew czy śmierć, lecz ogólnie zaistniała sytuacja budzi we mnie przerażenie, nie wiem jak w reszcie widzów. Oczywiście [uwaga, uwaga, jednak spoiler] śmierć matki głównego bohatera jest smutna, ale było to do przewidzenia. Ktoś z najbliższego otoczenia Erena musiał zginać, żeby ostatecznie obiecał sobie pomszczenie swojej matki i reszty poświęconych ludzi.
Strach we mnie pojawił się w momencie uświadomienia sobie, że równie dobrze taka katastrofa mogłaby spotkać współczesnych nas. Teraz oczywiście mamy większe pole do popisu- technologia sprintem biegnie do przodu, mielibyśmy o wiele większe szanse niż ludzie z tego anime żyjący w IX wieku.
Teraz to my, ludzie, jesteśmy swoimi największymi wrogami, z którymi przychodzi nam walczyć każdego dnia.