No więc zaczynamy.
Hetalia: The Beautiful World to najnowsza część serii przygód uroczego wielbiciela pięknych kobiet i pysznego makaronu - Włochy i jego przyjaciół: poważnego, oszczędnego i uwielbiającego porządek (niem. "Ordnung") - Niemcy, oraz nieśmiałego, spokojnego i cichego - Japonii. Reszta głównych bohaterów to państwa alianckie, czyli gentleman i pirat na emeryturze - Anglia, fan hollywoodzkich produkcji, kasyn i hamburgerów "THE HERO" - Ameryka, zmęczony życiem starszy brat wszystkich azjatyckich państw - Chiny, urodzony romantyk, kucharz i smakosz wina - Francja oraz uroczy przerażający kolkolkolkolkol...- Rosja.
Występują również inne państwa, jako bohaterowie drugoplanowi/epizodyczni oraz postaci historyczne (np. Joanna d'Arc, "szef" Niemiec), legendarne (np. Dziadek Mróz, św. Mikołaj) i fantastyczne (Tony, wróżki Anglii).

Hetalia: The Beautiful World, jak i poprzednie jest serią ONA. Pojedynczy odcinek trwa około 5 minut.
Oglądając tę część mojego ulubionego anime od razu rzuca się nam w oczy zmieniony wygląd postaci i animacji. Wszystko jest tu dużo bardziej dopracowane, pełne barw i nasycone efektami niż w częściach poprzednich. Muszę przyznać, że zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, zwłaszcza, że interesuję się grafiką i często zwracam uwagę na detale.
Ending jest jak zwykle rytmiczny, wesoły i słodki, tutaj bez zmian... i w sumie bardzo dobrze, bo smutne powolne kawałki nie pasowałyby do klimatu Hetalii.
Jednakże tutaj plusy się kończą...

Zauważyłam, że panu Himaruyi powoli, powoli kończą się pomysły. W tej części, jak w żadnej innej, pojawiła się masa postaci nic nie wnoszących do opowieści, czyli zwykłych ludzi. Pierwszy raz zdarzyło mi się przewijać Hetalię (!!).
Niektóre dialogi są wg mnie absolutnie bez sensu. Główni bohaterowie (Oś i Alianci) pojawiają się znacznie rzadziej niż to zwykle bywało.
Oczywiście ma to swoje plusy, bo widzimy o wiele częściej inne państwa, jak chociażby Polskę, Litwę, Ukrainę, Węgry, Nordyków etc., debiutują Indie i księstwo Wy. Kilkakrotnie widzimy też na ekranie Sealandię.
Mimo wszystko... po obejrzeniu tej serii czuję pewien niedosyt, którego nie dała rady załagodzić poprawiona jakość animacji.
Uważam, że treść jest ważniejsza od grafiki, jednak jest to tylko moje zdanie, więc ostateczną ocenę pozostawiam wam, ale przyznam szczerze, że liczyłam na coś więcej.