Trzej główni bohaterowie
Historia anime kręci się wokół Hachimana Hikigayii, aspołecznej osoby, która kompletnie nie pasuje do społeczeństwa, nie próbuje się nawet do niego dostosować. Nie chodzi to oczywiście o zwykły nastoletni bunt, sprawa jest zdecydowanie głębiej zakorzeniona i nie tak płytka jakby mogło się wydawać, seria nie kręci się wokół typowych dla społeczeństwa zachowań, do których okres młodzieńczego dojrzewania także należy. Yahari ore to przede wszystkim opowieść o psychologii, o ludziach, którzy zostali z różnych przyczyn odepchnięci od innych, takich, którzy uważają relacje międzyludzkie za zakłamane i niewarte starań. I to właśnie sprawia, że ta opowieść jest zupełnie inna od wszystkich innych szkolnych komedii, autorzy starali się, by osobowości i relacje grały tutaj pierwszoplanową role.
Ale, skoro anime nie traktuje o supermocach, niesamowitej fabule czy intrygach, a o zwykłym szkolnym życiu to czy osoba, która jest odludkiem, prawie w ogóle się nie odzywa jest w stanie jakkolwiek przyciągnąć do siebie widza? Zapewne, gdyby chodziło tylko o nią moglibyśmy słuchać jedynie ciekawych i szczerych spostrzeżeń na temat otaczającego nas świata i relacji między ludźmi. Na szczęście, na scenie pojawia się inna postać, Yukino Yukinoshita, która podobnie jak główny bohater jest aspołeczna. Oczywiście, nie wpadli na siebie przypadkiem jak to bywa w wiele razy wałkowane, we wszystko jest zaangażowana jest nauczycielka, która wmusza Hikigayę do wstąpienia do klubu, którego Yukino jest przewodniczącą, mając nadzieję, że dwoje podobnie myślących ludzi da rade się dogadać. Będzie romans! Ależ nie, nie zapominajmy, że to nie sztampowa, wiele razy odgrzewana seria, nie rzucą się sobie w ramiona, a ich relacje nie będą szły w oczywistym dla tego typu serii kierunku. Najprawdopodobniej w ogóle by się do siebie nie odezwali, gdyby nie jakieś spoiwo, którym stała się Yui Yuigahama, kolejna z głównych bohaterek.
Hachiman Hikigaya
Także zbliżanie do siebie bohaterów jest przedstawione w bardzo przyjemny sposób, nie dzieje się to nagle i magicznie, a na przestrzeni wielu odcinków i to w sposób bardzo naturalny i cieszący widza. Nie jest to anime o wielkiej zmianie, w której kompletnie aspołeczni ludzie zmieniają się
nie do poznania, zdobywając masę przyjaciół. Bohaterowie co prawda pod wpływem siebie zmieniają nieco nawyki, ale nie zamierzają wyzbyć się swoich - z perspektywy ludzi społecznych – wad, pozostając tym, kim czują się najlepiej.
Omawiając relacje, trzeba także wspomnieć o tym, że kreacje postaci są, jak na anime, całkiem realistyczne, nie znajdziemy tutaj przekolorowanych, głupiutkich moe dziewczynek, które mają jedynie dostarczać fanserwisu, wszystkie osoby występujące w anime, czy to pierwszo lub dalszo planowe, są wiarygodne i nie irytują swoimi charakterami, co mi się naprawdę podobało - oczywiście nie ma tu przesadnego realizmu, to w końcu tylko animacja i znajdują się w niej uproszczenia, czy lekko puszczone oczko i przemycony fanserwisowy charakter, skierowany głównie dla żeńskiego odbiorcy, niemniej i on jest wykreowany tak, by nie odpychać świadomego widza. Nawet umieszczenie siostry głównego bohatera zostało dobrze przemyślane, swoiście wyśmiewa to głupie fanserwisowe zagrywki z innych serii, jakoby młodsze siostrzyczki mogły być obiektem seksualnym dla protagonisty. Wszelkie charaktery, mimo że obecne często w innych w anime, tutaj są stworzone naprawdę w zupełnie inny, ciekawszy i mniej odgrzewany sposób.
A skoro już o projektach postaci mowa, to można płynnie przejść do oceny kreski. Z tym zawsze mam duży problem, bo mało rzeczy mi się naprawdę nie podoba i by zawieść moje niezbyt wygórowane oczekiwania naprawdę trzeba wiele w tym aspekcie zrypać, bym coś zauważył i zaczną kręcić nosem. Kolory są ładnie dobrane, projekty postaci stworzone ze starannością tak samo jak z ich animacją, całość naprawdę mi się podobała i jest to styl graficzny, który preferuję. Mimika twarzy oddaje bardzo dobrze nastroje bohaterów i ich indywidualne charaktery, dlatego i do niej nie mam zastrzeżeń. Dla przeciętnego widza takiego jak ja ogląda się naprawdę miło i raczej zauważenie błędów przekracza moje umiejętności artystyczne, dlatego od siebie nie mam niczego do zarzucenia. Mógłbym oczywiście marudzić, że czasem sceny są zbyt statyczne, ale to by mogło się kłócić z tym, że seria nie ma zbyt szybkiego tempa, opowiada w końcu o osobie, która większość życia spędza sama, z własnymi myślami. Dlatego od siebie, bardzo nieogarniającego początkującego grafika, mogę dać także ocenę dobrą.
Tak samo jak i w grafice, z muzyką i jej ocenianiem u mnie jest słabo. Mogę powiedzieć tylko tyle, że sama oprawa muzyczna bardzo ładnie wtapia się w tło, tak bardzo, że w ucho nie wpadł mi żaden wyróżniający się kawałek. Można więc uznać, że wykonuje ona bardzo dobrą robotę, podkreślając, że tak naprawdę chodzi tutaj o charaktery i relacje międzyludzkie. Bynajmniej, nie chcę mówić, że jest zła, gdyż bardzo ładnie i w odpowiednim momencie przygrywała do dziejących się na ekranie wydarzeń nadając im odpowiedniego wydźwięku. Opening wchodzi w ucho, jednak raczej nie znajdzie się w mojej kolekcji na telefonie, według mnie ginie w tle wielu podobnych, spokojnych piosenek, tak samo jak i ending.
Czy poleciłbym Yahari ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru? Na pewno nie wszystkim, anime tego typu nie jest skierowane raczej do masowego odbiorcy, wiele ludzi może nie zrozumieć zachowań bohatera, może także uważać go za irytującego i niewartego śledzenia jego poczynań. Na pewno nie poleciłbym także osobom, które oczekują wyszukanej, pełnej napięcia i zwrotów akcji fabuły. Jednak z całym sercem mogę zarekomendować to anime osobom, którym przejadały się już wiecznie wałkowanymi schematami szkolnej komedii, cenią sobie inteligenty i wyrafinowany humor, lub po prostu interesują się psychologią. Mnie seria zachwyciła głównie relacjami między głównymi bohaterami oraz ich - niekiedy spójnym z moim - spojrzeniem na świat.