Rodzaj produkcji: Seria TV
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne: Boring World Where the Concept of 'Dirty Jokes' Doesn't Exist / 下ネタという概念が存在しない退屈な世界
Shimoneta to anime studia J.C.STAFF z półeczki "komedia", która kiedyś służyła za półeczkę "ecchi". Dlaczego? A no dlatego że anime obraca się w okół sprośnych żartów, piersi, oraz wszystkiego innego co zdrowi panowie lubią. Mimo dość nużących pierwszych odcinków, anime dość szybko nabiera tempa i wciąga.
Jak zwykle zacznę od strony technicznej, która wypada nie najgorzej. Tła są przyzwoite, całkiem dobrze dobrane kolory. Plusem jest spory tłum, przez co nie ma się odczucia pustki. W zamian dobrego, niemiła dla oka jest deformacja postaci w oddaleniu. Sceny walki choć ładne, nie trzymają równego poziomu. Jedne są dynamiczne, choreograficzne, inne zaś chaotyczne. Jak to na ecchi przystało, zapomnieć nie wypada powiedzieć o fanserwisie: idziemy tu przez genialny sceny z udziałem Anny i głównego bohatera, przez lepsze lub gorsze dwuznaczne żarty Ayame, do, niestety, ton pantsu. Moim zdaniem Japończycy przelali na to anime zbyt dużo swoich majtkowych fetyszy. Jest tu nawet wątek yaoi, który pomimo słowa "yaoi" nie powinien odrzucić nawet najbardziej hetero, alfa samców. Bardziej mieszane uczucia mam wobec ścieżki dźwiękowej. Jedyne co mogę tu pochwalić to aktorów głosowych, którzy zostali nieźle dopasowani do odtwarzanych przez nich ról. Muzyka.. No co tu dużo powiedzieć, opening poniżej średniej, spodobał mi się tylko ending, jego melodia oraz animacja.
No więc czas na fabułę: nie ma co tu się rozwodzić, przed każdym odcinkiem narrator dość dokładnie opisuje nam, dlaczego Japonia przedstawiona w anime jest krajem o najwyższym poziomie moralności w społeczeństwie. Można powiedzieć że jak w naszym świecie kraj ten lubuje się w kocich uszkach, mackach i macankach w zatłoczonych pociągach, tak w ich świecie młodsi nawet nie wiedzą co to jest ciąża, a jak już wiedzą, to nie wiedzą jak do niej dochodzi. Jest tak dlatego, ponieważ ktoś wysoko postawiony uznał, że postępująca demoralizacja jest gwoździem do trumny państwa i w tym celu zaczęto usuwać wszelkiego rodzaju materiały służące do deprawacji. Pojawiły się specjalne oddziały policji wyszukujące i usuwające takie materiały, jak na przykład świerszczyki czy zdjęcia. Pilnowali również, aby żadne niecenzuralne słownictwo nie wyszło z ust żadnego obywatela, w czym pomagały bransoletki kontrolujące, które informowały władze nawet w razie tworzenia gorszących grafik. Wtem powstaje organizacja SOX, która jest ostatnią deską ratunku dla niemoralnych członków społeczeństwa. Na jej czele stoi Ayama Kajou, o ironio, wiceprzewodnicząca w samorządzie szkolnym liceum Tokioka, czyli w szkole o najwyższym poziomie moralności. No cóż, najciemniej pod latarnią, prawda? Leciutkim szantażem, werbuje ona naszego głównego bohatera, Tanakuchiego Okumę, po czym przy pomocy jeszcze paru osób "ratuje" świat.
Co tu dalej opowiadać, mamy sporo sympatycznych bohaterów i ciekawą wizję przyszłości, a to wszystko całkiem zgrabnie zrealizowane. Ale żeby nie było za pięknie, jest tu wiele gier słownych, których osoby spoza Japonii mogą nie zrozumieć, a część z nich nie jest nawet tłumaczona. Oraz jak już wcześniej wspomniałem, tony, wiele ton majteczek, cały przegląd zboczeń z majtasami. Niektórzy się ucieszą, dla innych, tak jak dla mnie, będzie tego za wiele. Serie ratują bohaterowie, choć też fajerwerków nie ma. Relacje między nimi są dość sztywne, rozmawiają, robią różne rzeczy razem.. i tyle. Nie ma między nimi jakiejś iskry. Wyjątkiem jest już wspomniana wcześniej Anna Nishikinomiya, przewodnicząca samorządu szkolnego. Jej oddanie wyższej sprawie, gagi i uwielbienie zapachu majtek Okumy były całkiem zabawne i autentyczne.
No cóż, jeżeli nie przepadacie za hermetycznym humorem i nisko latającymi erotycznymi żartami, to raczej nie macie czego tu szukać. Jak dla mnie, szczerze mówiąc, potencjał tego anime został przytłoczony ciężarówką majtek. Lecz jeżeli przebrniecie przez pierwsze odcinki, oraz przeżyjecie żarty słowne, które do zdecydowanej większości z was nie dotrą i wydadzą się nieśmieszne z powodu różnic kulturowych i językowych, to można się pośmiać.
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne: Boring World Where the Concept of 'Dirty Jokes' Doesn't Exist / 下ネタという概念が存在しない退屈な世界
Shimoneta to anime studia J.C.STAFF z półeczki "komedia", która kiedyś służyła za półeczkę "ecchi". Dlaczego? A no dlatego że anime obraca się w okół sprośnych żartów, piersi, oraz wszystkiego innego co zdrowi panowie lubią. Mimo dość nużących pierwszych odcinków, anime dość szybko nabiera tempa i wciąga.
Jak zwykle zacznę od strony technicznej, która wypada nie najgorzej. Tła są przyzwoite, całkiem dobrze dobrane kolory. Plusem jest spory tłum, przez co nie ma się odczucia pustki. W zamian dobrego, niemiła dla oka jest deformacja postaci w oddaleniu. Sceny walki choć ładne, nie trzymają równego poziomu. Jedne są dynamiczne, choreograficzne, inne zaś chaotyczne. Jak to na ecchi przystało, zapomnieć nie wypada powiedzieć o fanserwisie: idziemy tu przez genialny sceny z udziałem Anny i głównego bohatera, przez lepsze lub gorsze dwuznaczne żarty Ayame, do, niestety, ton pantsu. Moim zdaniem Japończycy przelali na to anime zbyt dużo swoich majtkowych fetyszy. Jest tu nawet wątek yaoi, który pomimo słowa "yaoi" nie powinien odrzucić nawet najbardziej hetero, alfa samców. Bardziej mieszane uczucia mam wobec ścieżki dźwiękowej. Jedyne co mogę tu pochwalić to aktorów głosowych, którzy zostali nieźle dopasowani do odtwarzanych przez nich ról. Muzyka.. No co tu dużo powiedzieć, opening poniżej średniej, spodobał mi się tylko ending, jego melodia oraz animacja.
No więc czas na fabułę: nie ma co tu się rozwodzić, przed każdym odcinkiem narrator dość dokładnie opisuje nam, dlaczego Japonia przedstawiona w anime jest krajem o najwyższym poziomie moralności w społeczeństwie. Można powiedzieć że jak w naszym świecie kraj ten lubuje się w kocich uszkach, mackach i macankach w zatłoczonych pociągach, tak w ich świecie młodsi nawet nie wiedzą co to jest ciąża, a jak już wiedzą, to nie wiedzą jak do niej dochodzi. Jest tak dlatego, ponieważ ktoś wysoko postawiony uznał, że postępująca demoralizacja jest gwoździem do trumny państwa i w tym celu zaczęto usuwać wszelkiego rodzaju materiały służące do deprawacji. Pojawiły się specjalne oddziały policji wyszukujące i usuwające takie materiały, jak na przykład świerszczyki czy zdjęcia. Pilnowali również, aby żadne niecenzuralne słownictwo nie wyszło z ust żadnego obywatela, w czym pomagały bransoletki kontrolujące, które informowały władze nawet w razie tworzenia gorszących grafik. Wtem powstaje organizacja SOX, która jest ostatnią deską ratunku dla niemoralnych członków społeczeństwa. Na jej czele stoi Ayama Kajou, o ironio, wiceprzewodnicząca w samorządzie szkolnym liceum Tokioka, czyli w szkole o najwyższym poziomie moralności. No cóż, najciemniej pod latarnią, prawda? Leciutkim szantażem, werbuje ona naszego głównego bohatera, Tanakuchiego Okumę, po czym przy pomocy jeszcze paru osób "ratuje" świat.
Co tu dalej opowiadać, mamy sporo sympatycznych bohaterów i ciekawą wizję przyszłości, a to wszystko całkiem zgrabnie zrealizowane. Ale żeby nie było za pięknie, jest tu wiele gier słownych, których osoby spoza Japonii mogą nie zrozumieć, a część z nich nie jest nawet tłumaczona. Oraz jak już wcześniej wspomniałem, tony, wiele ton majteczek, cały przegląd zboczeń z majtasami. Niektórzy się ucieszą, dla innych, tak jak dla mnie, będzie tego za wiele. Serie ratują bohaterowie, choć też fajerwerków nie ma. Relacje między nimi są dość sztywne, rozmawiają, robią różne rzeczy razem.. i tyle. Nie ma między nimi jakiejś iskry. Wyjątkiem jest już wspomniana wcześniej Anna Nishikinomiya, przewodnicząca samorządu szkolnego. Jej oddanie wyższej sprawie, gagi i uwielbienie zapachu majtek Okumy były całkiem zabawne i autentyczne.
No cóż, jeżeli nie przepadacie za hermetycznym humorem i nisko latającymi erotycznymi żartami, to raczej nie macie czego tu szukać. Jak dla mnie, szczerze mówiąc, potencjał tego anime został przytłoczony ciężarówką majtek. Lecz jeżeli przebrniecie przez pierwsze odcinki, oraz przeżyjecie żarty słowne, które do zdecydowanej większości z was nie dotrą i wydadzą się nieśmieszne z powodu różnic kulturowych i językowych, to można się pośmiać.