Studio: Shuka
Sezon: Lato 2016
Gatunek: Dramat, Akcja, Historyczne
Liczba odcinków: 12
91 Days to 12-odcinkowa seria, której reżyserem jest Hiro Kaburagi (Kimi ni Todoke, Tonari no Kaibutsu-kun). Anime wyszło spod rąk studia Shuka, które niegdyś było częścią Brian’s Base. Po siódmym odcinku został wydany Recap, więc zgaduję, że mieli jakieś problemy techniczne lub finansowe.
Akcja 91 Days toczy się w Stanach Zjednoczonych w okresie międzywojennym, a konkretniej w latach prohibicji. Oczywistym jest więc, że na ogromną skalę ukształtowała się przestępczość zorganizowana.W takich właśnie czasach żyje nasz główny bohater, czyli Avilio Bruno (wł. Angelo Lagusta, ale z uwagi na swoje bezpieczeństwo posługiwał się fałszywą tożsamością). Gdy chłopak miał zaledwie parę lat, w ramach mafijnych porachunków, wymordowano jego całą rodzinę. On sam zdołał uciec, poprzysięgając zemstę na oprawcach. Po wielu latach, już pełnoletni i utrzymujący się z drobnych kradzieży, otrzymuje list bez nadawcy. W liście tym znajduje listę morderców rodziny. Niewiele myśląc, bohater postanawia rzucić się w paszczę rekinom, wciągając w to swojego przyjaciela o imieniu Corteo. Jak się rzucili? Otóż tak się składa, że Corteo pędzi najlepszy bimber pod słońcem. Bimber tak świetny, że mafiozom nie przeszkadzało nawet to, że chłopcy są podrzędnymi mieszczuchami. I w tym właśnie momencie zaczyna się prawdziwa historia, której przebieg i koniec zaintryguje niejednego z Was. Czy Avilio dotrze do upragnionego miejsca? Czy dorwie ludzi odpowiedzialnych za te morderstwa? I najważniejsze: jak będzie wyglądała i jak się zakończy droga człowieka, który zagrał swoim życiem va banque, stawiając na tak wątpliwą (chociaż podobno słodką) kartę jaką jest „zemsta”?
Tematyka anime nie jest oryginalna, porachunki mafijne i zemsta są tematami oklepanym jak twarz boksera, jednak ta seria jest bardzo solidnie zaplanowana i konsekwentnie prowadzona. Fabuła naprawdę trzyma się kupy i nawet zaskoczyć potrafi.
Avilio jest oschłym i zamkniętym w sobie (ale nie nieśmiałym) mężczyzną, który swoje emocje okazuje rzadko i tylko w samotności. Podziwiam jego upór w dążeniu do celu, oraz umiejętności taktyczne. Corteo, czyli przyjaciel Avilia nie cierpi i boi się mafii, niestety za sprawą swojego przepisu na alkohol znalazł się w centrum uwagi wszystkich gangsterów. Oprócz naszego bohatera i nieśmiałego, ale inteligentnego Corteo mamy wielu innych, raczej nieszczególnych bohaterów. W uproszczeniu – paru Don Corleonów i całą masę typków à la nasz polski Grucha, czy tam Galareta z Depresji Gangstera. Z grupy mafiozów wyróżnię tylko dwie postacie. Pierwsza to Nero Vanetti, syn jednego z donów, oraz szef i towarzysz Avilio. Charakteryzuje się cwaniactwem, ale ma też swoją ludzką, nawet przyjazną stronę. Właściwie jedyny gangster, którego da się polubić. Drugim osobnikiem jest Fango, przedstawiciel rodziny Orco (wrogo nastawionej do Vanettich), o którym wspominam przez czystą nietolerancję. Fango w swoim stroju kowboja i farbowanych na blond włosach z czerwonym pasemkiem wygląda jakby wpadł do bajki prosto z Parady Równości. Znawcą XX-lecia międzywojennego nie jestem, ale śmiem wątpić w to, że jego ubiór oddaje klimat tamtych czasów. To akurat zarzut do twórców bajki, a nie do samego bohatera, ale zapewniam Was, że charakter ma znacznie gorszy niż aparycję. Jak widać, bohaterowie to również nic specjalnego. Avilio jako protagonista spisuje się dobrze. Nie mogę mu zarzucić głupoty czy innych wad, którymi jestem w stanie zasypać większość różnych głównych bohaterów. Drugoplanowe postacie są na tyle bezbarwne, że Avilio wydaje się wręcz błyszczeć. Wiem, że niewielu fanów interesuje się aktorami głosowymi, więc zwrócę uwagę tylko na jednego. Jest to Kenjirou Tsuda (Nicolas z Gangsta.), który wcielił się w Fango i znakomicie sobie z tym poradził, a zadanie - biorąc pod uwagę charakter i porywczość tej postaci – było bardzo trudne.
Z grafiką niestety bywało różnie, zauważyłam nawet spadek jakości w kolejnych odcinkach. Często postacie z drugiego planu były bardzo zdeformowane, bardziej przypominały jakieś ultra-wielkie ameby niż ludzi. Ruchy bohaterów również nie zawsze były naturalne. Ścieżka dźwiękowa nie zwróciła mojej uwagi, jest absolutnie neutralna. Opening o tytule Signal wykonuje grupa TK from Ling Tosite Sigure (tak, to ci od wejściówki Tokyo Ghoul'a) i jest naprawdę dobry, chyba zasłużył na miano najlepszego w sezonie. Utwór endingowy pt. Rine or Shine bardzo pasuje - po prostu miód na uszy odbiorcy, który przez cały odcinek słyszał głównie krzyki i strzały.
TL;DR
91 Days to seria, która ma przeciętnych bohaterów, przeciętną tematykę oraz zaniedbaną grafikę. Jednak bardzo podoba mi się konsekwentność i dokładność w prowadzeniu fabuły. Avilio Bruno wielokrotnie udowadnia nam, że nadaje się do swojej roli. Droga, którą wybrał jest naprawdę trudna i właśnie dlatego taka ciekawa. Oceniłam anime bardzo wysoko, a dokładnie 8/10. Przesadziłam? Sama nie wiem, ale to co się dzieje w ostatnich odcinkach jest świetne, nie dało się tego lepiej poprowadzić. Ponadto, dawno nie widziałam tak interesującego zakończenia. I nawet morał z tego anime można wyciągnąć, co już w ogóle jest rzadkością. Polecam nie tylko fanom alkoholu (w tej bajce leje się litrami *.*) i akcji, ale także tym, którzy szukają w anime zaskoczenia. Bądź co bądź, ale absolutnie nic nie wskazywało na to, że seria wypadnie tak dobrze.
*niepotrzebne skreślić
Sezon: Lato 2016
Gatunek: Dramat, Akcja, Historyczne
Liczba odcinków: 12
91 Days to 12-odcinkowa seria, której reżyserem jest Hiro Kaburagi (Kimi ni Todoke, Tonari no Kaibutsu-kun). Anime wyszło spod rąk studia Shuka, które niegdyś było częścią Brian’s Base. Po siódmym odcinku został wydany Recap, więc zgaduję, że mieli jakieś problemy techniczne lub finansowe.
Akcja 91 Days toczy się w Stanach Zjednoczonych w okresie międzywojennym, a konkretniej w latach prohibicji. Oczywistym jest więc, że na ogromną skalę ukształtowała się przestępczość zorganizowana.
Tematyka anime nie jest oryginalna, porachunki mafijne i zemsta są tematami oklepanym jak twarz boksera, jednak ta seria jest bardzo solidnie zaplanowana i konsekwentnie prowadzona. Fabuła naprawdę trzyma się kupy i nawet zaskoczyć potrafi.
Z grafiką niestety bywało różnie, zauważyłam nawet spadek jakości w kolejnych odcinkach. Często postacie z drugiego planu były bardzo zdeformowane, bardziej przypominały jakieś ultra-wielkie ameby niż ludzi. Ruchy bohaterów również nie zawsze były naturalne. Ścieżka dźwiękowa nie zwróciła mojej uwagi, jest absolutnie neutralna. Opening o tytule Signal wykonuje grupa TK from Ling Tosite Sigure (tak, to ci od wejściówki Tokyo Ghoul'a) i jest naprawdę dobry, chyba zasłużył na miano najlepszego w sezonie. Utwór endingowy pt. Rine or Shine bardzo pasuje - po prostu miód na uszy odbiorcy, który przez cały odcinek słyszał głównie krzyki i strzały.
TL;DR
91 Days to seria, która ma przeciętnych bohaterów, przeciętną tematykę oraz zaniedbaną grafikę. Jednak bardzo podoba mi się konsekwentność i dokładność w prowadzeniu fabuły. Avilio Bruno wielokrotnie udowadnia nam, że nadaje się do swojej roli. Droga, którą wybrał jest naprawdę trudna i właśnie dlatego taka ciekawa. Oceniłam anime bardzo wysoko, a dokładnie 8/10. Przesadziłam? Sama nie wiem, ale to co się dzieje w ostatnich odcinkach jest świetne, nie dało się tego lepiej poprowadzić. Ponadto, dawno nie widziałam tak interesującego zakończenia. I nawet morał z tego anime można wyciągnąć, co już w ogóle jest rzadkością. Polecam nie tylko fanom alkoholu (w tej bajce leje się litrami *.*) i akcji, ale także tym, którzy szukają w anime zaskoczenia. Bądź co bądź, ale absolutnie nic nie wskazywało na to, że seria wypadnie tak dobrze.
*niepotrzebne skreślić