Nawigacja
Czytelnia » Recenzje » Recenzja - Darkside Blues
Recenzje
Recenzja - Darkside Blues
Stary film opowiadający o mrocznej przyszłości. W rytmie niezłego bluesa.
Tytuł:Darkside Blues
Rodzaj:Film (84min.)
Gatunek:Przygodowy, Sci-fi, Dramat, Horror
Premiera:1994
Wiek:+18






Oryginalny, zremasterowany film animowany w reżyserii Yoshimici Furukawy z roku 1994, leżał na mojej półce już od dłuższego czasu. Plastikowe pudełko – dodatkowo schowane w tekturowy kartonik – głosiło dumnie: ,,Film twórcy Vampire Hunter D/Demon City Shinjuku''. Można więc było śmiało stwierdzić, że mam do czynienia z totalnym klasykiem powstałym za czasów, które pamiętają już tylko najstarsi entuzjaści anime. Osobiście, jako iż lubię odkrywać historię na nowo i jestem w pełni świadom tego, że wśród takich staroci można znaleźć naprawdę genialne opowieści, postanowiłem dać Darkside Blues szanse. Przybierając wyrozumiałą postawę, włączyłem film. Obejrzałem. Jestem zaskoczony. Ale nie w sposób pozytywny, czy negatywny. Po prostu - zaskoczony.




,,Ty zostajesz w przedpokoju bo nikogo tu nie odwiedzasz'' - Staruszka


Największym zaskoczeniem jest sposób przedstawienia wydarzeń. Nie ma tutaj klasycznego wstępu w formie tajemniczego głosu wprowadzającego w uniwersum lub choćby krótkiej scenki, z której można byłoby się czegokolwiek dowiedzieć. Jesteśmy widzami. Dosłownie. Przyglądamy się działaniom, wzajemnym relacjom oraz wypowiedziom między postaciami, samodzielnie nakreślając z nich tło fabularne, a razem z nim także i główny wątek tej mrocznej, futurystycznej historii. Brakuje również klasycznego zawiązania akcji, czegoś w rodzaju punktu kulminacyjnego obfitującego w kluczowe zwroty i zmieniającego przebieg zdarzeń. Tutaj wszystko ,,dzieje się'' oraz ,,wydarza'' bez żadnych spektakularnych chwytów reżyserskich – toczy leniwie do przodu ciągnąc za sobą bohaterów. Nas, odbiorców nikt tutaj nie zaprasza w odwiedziny. My mamy się tylko przyglądać. W kwestii zakończenia się nie wypowiem. Nie ma go tutaj. Film urywa się nagle i wpół zdania.

,,To ostatnie wolne od was miasto. Mamy tu własne zwyczaje'' – Mai


Fabularnie – tutaj zaskoczeń nie ma. Twórcy nie postawili na zbytnią oryginalność czego wynikiem jest ukazanie dość sztampowego świata w klimatach mrocznego science – fiction oraz umiejscowieniu w nim mało epickiej i dynamicznej przygody z udziałem grupki całkowicie zwyczajnych bohaterów. Mianowicie. Rzecz dzieje się na ziemi w bliżej nieokreślonej przyszłości gdzie pewna rodzinna korporacja (Persona Corporation) przejęła absolutną kontrolę nad całym znanym nam światem. No, może nie nad całym – opiera się jeszcze Tokio, a konkretnie jego dzielnica Kabuki-cho - zwana także ,,Mroczną częścią Tokio''- , która to jest azylem dla garstki ostatnich wolnych ludzi, preferujących wszelkoaspektową anarchię nad pseudopokojowe dyktatorstwo. W tym oto właśnie miejscu przychodzi nam śledzić losy stworzonych przez animatorów protagonistów. A są nimi: przywódczyni gangu Mai, umięśniony inżynier i kompan Mai - Kenzo, tajemnicza Seria, rebeliant(członek anty-persony)Tatsuya oraz jeszcze kilkoro mniej lub bardziej pobocznych bohaterów. Gdyby tak podsumować cały powyższy akapit to spodziewać by się należało całkowicie monotonnego zestawu wrażeń. Ale uwaga – kolejne zaskoczenie – jest zupełnie inaczej, ponieważ bajka atakuje odbiorcę ciężkim, mrocznym klimatem podlanym duszną atmosferą beznadziei, co z kolei fenomenalnie komponuję się z cała tą zwyczajnością, nadając jej niespotykanego wcześniej charakteru wraz z całą masą ożywczych emocji. A klimat ten objawia się m.in. dzięki jednej z postaci o, której to celowo dotychczas nie wspomniałem. Jest nią...


,,Darkside. Tak mnie zwijcie'' Darkside


Trzeba przyznać, że to raczej dość osobliwe określenie jak na człowieka. No właśnie - na człowieka - a w tym szczególnym przypadku nie możemy stwierdzić nawet tego. Przez cały film nie dowiadujemy się o nim praktycznie niczego konkretnego. Pojawia się w tajemniczych okolicznościach i przez cały okres trwania seansu - równie tajemniczo się zachowuje. Jednocześnie jest on swego rodzaju onirycznym narzędziem, zwiastującym za pomocą krótkich wypowiedzi, gorzki morał jaki to niesie snuta tu opowieść. Jednym zdaniem. Bardzo ciekawa kreacja, zostawiająca po sobie zaskakująco duży niedosyt.

,,Zagraj coś melancholijnego. Tak zimnego, że zmrozi mi duszę''- Mai


Grafika i dźwięk to kolejna szalenie istotna składowa atmosfery tego dzieła. Tła na których dzieje się akcja są dość różnorodną wariacją na temat Tokijskiej aglomeracji, gotyckiego wnętrza centrali Persony czy bliżej nieokreślonej, ciemnej otchłani. Szkoda tylko, że pomimo niezłej szczegółowości, wszystko to co znajduję się na dalszych planach jest dość mocno rozmyte, przez co czasami mało czytelne i niewyraźne. Ale takie naleciałości rodem z kaset VHS to chyba urok co bardziej wiekowych już anime. Czegoś takiego nie można za to powiedzieć o postaciach. Ich animacje są bardzo płynne, ubiory bogate w wyraźne detale, a aparycja i postura – dla każdego indywidualna oraz unikatowa. Dla niektórych szokiem ( lub jeśli wolicie – zaskoczeniem) może być to, że nie sposób uświadczyć tu dzisiejszego karykaturalno - mangowego stylu z oczami na pół twarzy czy włosami uczesanymi ,,na Neymara''. Wszystko ukazane jest naturalnie. Męskie ramiona są tutaj proporcjonalne do reszty ciała, a kobiece atrybuty nie mają kompleksów. Osobiście lubię taki naturalizm, więc uważam to za ogromny plus. Nie każdy jednak musi podzielać moje zdanie.

Na polu muzycznym jest absolutnie genialnie. Oczywiście, jeśli kogoś nie odstrasza muzyka utrzymana w konwencji amerykańskiego bluesa. Tym nie mniej, nawet jeśli nie słucha się czegoś takiego na co dzień, tutaj jest to tak zgrabnie wplecione w całokształt, że zwyczajnie musi się podobać. Głosy podłożone bohaterom są dobrze dopasowane, ale nie uświadczymy od nich zbytniej wylewności. Większość kwestii wypowiadanych jest w spokojnym tonie, bez panicznej próby tłumaczenia losów ostatnich wydarzeń.

,,To nie rozum nas pęta, ale czarne ułudy''-Darkside


Gdybym miał wskazać największą wadę produkcji, byłoby to bez wątpienia niedomówienie stojące na niedomówieniu. Darkside blues jest adaptacją mangi o takim samym tytule, domyślam się więc, że dla ludzi z nią obeznanych, film ten nabierze znacznie większej wartości. Z drugiej strony jednak, skoro wypuszcza się coś takiego dla szerszej publiki, wypadałoby zadbać by nawet fani niezapoznani z pierwowzorem mogli wynieść coś więcej niż tylko ogólny zarys problematyki, fajny przekaz i całą tonę pytań kłębiących się w głowie.

Podsumowując


Suma sumarum, polecam to anime. Polecam ludziom, którzy nie boją się konfrontacji z bardziej artystycznym podejściem do kina niż to zazwyczaj ma miejsce. Tutaj wyniesiemy tyle ile sami zdołamy znaleźć w podanej treści. Osoby które nastawią się na dynamiczną akcję, nie będąc jednocześnie w nastroju do lekkiego główkowania, szybko się znudzą i stracą czas. Decyzja należy do Was. Sposób w jaki zostaniecie zaskoczeni - również.



Oceń artykuł:
Przeczytaj więcej o:
Komentarze
Nie posiadasz zezwoleń do pisania komentarzy.
Od najstarszych Strzałka w dół Od najnowszych Strzałka w górę
Brak komentarzy do wyświetlenia.
Strona fanów japońskiej popkultury On-Anime 2009 - 2024
Napędzana przez autorski skrypt On-Anime 4, wykonany przez jednego z największych leni na świecie.