Dzień dobryyyy, On-ani!
Jakiś czas temu poznaliście Benka i Franka, dziś przyszła pora na przedstawienie wam kolejnej
nieszczęsnej duszyczki. Tym razem dziewczynka, coby nikt nie zarzucał ekipie szowinizmu.
Zatem do rzeczy: Klotylda jest całkiem sympatyczną istotą. Jakiś znajomych ma, ale często woli się zaszyć w swojej jaskini i w spokoju utopić się w internecie. Pewnego razu, przegryzając czekoladę, trafiła na ogłoszenie o naborze do Redakcji.
Oj, dziewczyno, zgubiłaś się.
Uciekaj póki jeszcze możesz i koniecznie zabierz ze sobą czekoladę, bo tu porwą ci nie tylko duszę, ale przede wszystkim wszelkie słodkości!
Oczywiście Zdrowy Rozsądek przegrał z ekscytującą chęcią zrobienia CZEGOŚ.
No nic, trudno, urażony zaszył się gdzieś w zakamarkach świadomości, by przy najbliższej okazji wystrzelić z ulubionym tekstem: "A nie mówiłem?".
Wróćmy do Kloci, która już odpaliła program do pisania, kilka pomocnych stron w Wikipedii, ulubioną playlistę i zabrała się do pracy.
Myślała o tym, jak fajnie byłoby zobaczyć swój artykuł na stronie głównej.
Zdobyć kolor!
Nasmarowała tekst próbny i wysłała zgłoszenie.
Czekała cierpliwie, aż leniwy Admin raczy zajrzeć na pw.
Potem, zgrzytając zębami, przyjęła sporą porcję zrzędliwej krytyki (zależy przed którą kawą napisała) i wreszcie, UDAŁO SIĘ!
Otrzymała uprawnienia Redaktora.
Wypełniało ją coś na kształt dumy i cała masa dobrych chęci.
Do diabła, zaraz zabierze się za porządny artykuł!
Nowe odcinki ulubionego anime?
Poczekają.
Braki w cukrze?
Później skoczy do sklepu.
Młodsze rodzeństwo coś chce?
To można spokojnie olać, jak zwykle.
Znajomym z satysfakcją napisała, że teraz będzie chwilowo zajęta, bo objęła jakże odpowiedzialne stanowisko w przybytku szaleńców.
Wykazali się większym lub mniejszym zrozumieniem.
Poklepali w plecy, czy tam popukali w czoło i zapowiedzieli, że chętnie przeczytają.
Nie no, bez presji, Klociu. To tylko twój debiut w internecie.
WSZYSCY będą mogli go zobaczyć.
KAŻDY będzie mógł wyrazić opinię.
No właśnie.
Zostawmy na moment Klocię, która, wspomagając się kubkiem herbaty, zabrała się do tworzenia recenzji, czy innego dzieła.
Wróćmy do kwestii opinii.
Kiedy nasza świeżo upieczona redaktorka pisze, kopiuje, czy co tam jej wena podpowie, my zerkniemy sobie w całkiem innym kierunku.
Trolle
Zobaczcie tam, w zakamarkach większych i mniejszych, czają się trolle.
Są bardziej lub mniej zielone, zapewne zależy to od porcji jadu, jakim dysponują.
A tak poważnie, wcale ich nie zobaczycie, bo wyglądają, o zgrozo, jak całkiem normalni ludzie.
Wiedzą już, że zaraz dostaną pożywkę.
Nowy Redaktor dołączył, więc ich dokarmi.
Na bank znajdą jakieś błędy, których nie omieszkają wytknąć. Oczywiście, że znajdzie się co najmniej dziesięć powodów do hejtu.
Jak dobrze pójdzie, uda mi się uratować resztę użytkowników przed rakiem i odstraszą nowego Redaktora, zaraz po publikacji pierwszego artykułu.
Łał, to dopiero wynik.
Potem, dumni z siebie, podziwiają jadowite mądrości zamieszczone w komentarzach.
Publiczny lincz, to jednak od zawsze ulubiona rozrywka cywilizowanych ludzi.
A skoro już wylali wiadro krytyki, to przecież dobry moment, żeby przyplątała się gównoburza.
Gównoburza.
To jest dopiero ciekawe zjawisko!
Chyba nie ma w internetach osoby, która by się na nią nie natknęła.
Jej pojawienie się wywołuje nagłe ożywienie, nawet na najbardziej martwym portalu w stanie rozkładu i skutkuje dziwną aktywnością użyszkodników.
Tak! Nareszcie COŚ się dzieje! Trolle wytaczają coraz cięższe działa.
Atmosfera zagęszcza się, niczym jarzynowa serwowana przez babcię (oj, zjadłoby się).
Cebulowa amunicja poszła w ruch.
Zaczyna się ostrzał, podczas którego każdy może dostać rykoszetem.
Domniemanie niewinności? ŻE CO?
A Klocia patrzy na całe to bagienko pod swoim artykułem, który tonie w oparach gównoburzy.
I jakoś, o dziwo, odechciewa jej się wszystkiego.
Właściwie, to zaczyna żałować, że wpadła na pomysł publikacji.
Przecież oni mają rację! Masa błędów, poprzeklejane informacje, kiedyś, ktoś już o tym pisał...
Nawet zdążyła zapomnieć, dlaczego temat wydał jej się ciekawy.
Zdrowy Rozsądek zaciera ręce.
Entuzjazm sklęsł, w dodatku odechciało jej się linkować tego znajomym, bo zamiast fejmu jest obciach i zażenowanie.
No i na co jej to było?
I jakim cudem przyszło jej do głowy, że bycie Redaktorem to zaszczyt?
Ale zaraz!
Bez przesady!
Przecież KAŻDY ma prawo do wyrażania swojej OPINII!
No i do diabła!
Przykład idzie z góry!
Buraczana Administracja...!
Dobra, zróbmy stop klatkę.
Weźcie głęboki oddech i wyobraźcie sobie swojego przyjaciela.
Tak, ci wyimaginowani też się liczą!
A teraz wyobraźcie sobie, że nawet go lubicie.
No dobra, prawie wam wyszło.
Zatem pewnego dnia ten wasz przyjaciel (oczywiście może być i przyjaciółka, nie bądźmy szowinistami), postanawia popełnić publiczne samobójstwo.
Oznajmia wam, przepełniony zgoła idiotycznym entuzjazmem, że chce napisać artykuł!
Mało tego, ten szaleniec naprawdę to robi.
No dobra, nie jest to dzieło na miarę Pulitzera, ale hej, to wasz przyjaciel, chcecie go jakoś wspierać w szaleństwie, czy coś.
W każdym razie, staracie się pozbyć sceptycznej miny, kiedy klepiecie go po łopatkach.
A on zabiera się do roboty, zamiast expić w grze, czy oglądać nowe memy, produkuje i dopieszcza swoje nowe dzieło.
Wreszcie artykuł jest gotowy.
Udaje mu się nawet ogarnąć Ziemniaczane Narzędzie Zagłady i publikuje.
Gównoburza zbiera się w powietrzu.
Pojawiają się pierwsze komentarze, całkiem sympatyczne.
Ale zaraz komuś udaje się dostrzec błąd!
O mój Boże, drogi Redaktorze, wstyd.
Jesteś tylko człowiekiem, trolle nie mają litości.
No, a co z tobą?
Przecież też widzisz te raki!
Dlaczego nie obsmarujesz ich w komentarzach?!
Myślisz, że twojemu przyjacielowi zrobi się przykro?
Nie chcesz go dobijać, bo wiesz ile pracy kosztowało go sklejanie tego artykułu?
Ale przecież masz prawo do własnej OPINII!
Tylko jakoś głupio, nie?
Napiszesz mu prywatnie, że mógłby to jakoś poprawić, dasz 10 na 10, bo w końcu przyjaźń zobowiązuje.
Kiedy nieszczęsny Redaktor będzie dzielnie twierdził, że te hejty go nie ruszają, a nerwy zajadał kolejnym kebsem, powiesz mu, żeby się nie przejmował. Że zawsze będzie ktoś, komu COŚ nie spasuje.
Przecież to jego pierwszy raz i potem na bank będzie lepiej.
Przynajmniej tak mówią.
Co za wyrozumiałość!
Możesz być z siebie dumny.
Tylko co z Klocią?
Gdzie wyrozumiałość dla niej?
A co cię to obchodzi, nie znasz człowieka.
Poza tym Buraczana Administracja...!
Przykład idzie z góry!
Należysz przecież do stada owiec, które potrzebują wzorca do działania!
Precz z wszelkimi oznakami indywidualności i wolnej myśli.
Przykład idzie z góry, należy zatem za nim podążać.
Ktoś rzuca cebulą, to dlaczego ty nie możesz? Przecież to niezła zabawa.
Mniejsza, kto nią oberwie, ważne, że dobrze się bawisz.
W porządku, zatrzymajmy tę ścianę tekstu, zanim zmieni się w mur na miarę Trumpa.
Zostawmy Buraczaną Administrację, bo to materiał na kolejny felieton.
Zostawmy trolle i ich cebule.
Dajmy sobie spokój z Klocią, zażerającą gorzkie żale czekoladą, którą nawet się nie podzieliła!
Przecież to tylko internet, jak ktoś za bardzo się przejmuje, to powinien dać se siana.
Kurcze, a może jednak COŚ cię ruszyło?
Gdzieś tam w Czesiu dumasz sobie, że może faktycznie, jakoś głupio wyszło?
No ale co ty możesz?
Przecież to oni zaczęli!
I w ogóle, co cię to obchodzi, pójdziesz odpalić sobie kolejny odcinek bajki i zapomnisz o sprawie.
Gdyby jednak COŚ cię dalej uwierało, może następnym razem, zanim wyciągniesz cebulę, pomyśl, czy na pewno chcesz nią rzucić.
"A gdyby tu było nagle przedszkole w przyszłości i wasz synek mały tędy przechodził w przyszłości, którego jeszcze nie macie...."
Nie zaraz, nie ten motyw, zostawmy Misia.
Jasne, że każdy ma prawo do swojej opinii, ale można ją wyrazić na wiele sposobów.
Zamiast publicznego linczu żółtodzioba (starzy wyjadacze też mają uczucia! Szok!), który prawdopodobnie straci po nim wszelki zapał do dalszych działań, wystarczy wysłać pw.
Pewnie, że raki należy tępić, ale może nie razem z twórcami?
Ktoś pomyślał, że fajnie byłoby mieć na stronie ciekawy artykuł od czasu do czasu, ale może wcale nie miał racji.
Skoro nikt nie lubi Kloci, to może zwinąć cały interes i dać sobie spokój?
Właściwie na diabła nam ta cała Redakcja?
O rany, a może zrobienie czegoś dla strony, na której marnujecie... spędzacie czas, to jednak niegłupia inicjatywa?
Dobra, kończymy, kawa stygnie.
Jakiś czas temu poznaliście Benka i Franka, dziś przyszła pora na przedstawienie wam kolejnej
nieszczęsnej duszyczki. Tym razem dziewczynka, coby nikt nie zarzucał ekipie szowinizmu.
Zatem do rzeczy: Klotylda jest całkiem sympatyczną istotą. Jakiś znajomych ma, ale często woli się zaszyć w swojej jaskini i w spokoju utopić się w internecie. Pewnego razu, przegryzając czekoladę, trafiła na ogłoszenie o naborze do Redakcji.
Oj, dziewczyno, zgubiłaś się.
Uciekaj póki jeszcze możesz i koniecznie zabierz ze sobą czekoladę, bo tu porwą ci nie tylko duszę, ale przede wszystkim wszelkie słodkości!
Oczywiście Zdrowy Rozsądek przegrał z ekscytującą chęcią zrobienia CZEGOŚ.
No nic, trudno, urażony zaszył się gdzieś w zakamarkach świadomości, by przy najbliższej okazji wystrzelić z ulubionym tekstem: "A nie mówiłem?".
Wróćmy do Kloci, która już odpaliła program do pisania, kilka pomocnych stron w Wikipedii, ulubioną playlistę i zabrała się do pracy.
Myślała o tym, jak fajnie byłoby zobaczyć swój artykuł na stronie głównej.
Zdobyć kolor!
Nasmarowała tekst próbny i wysłała zgłoszenie.
Czekała cierpliwie, aż leniwy Admin raczy zajrzeć na pw.
Potem, zgrzytając zębami, przyjęła sporą porcję zrzędliwej krytyki (zależy przed którą kawą napisała) i wreszcie, UDAŁO SIĘ!
Otrzymała uprawnienia Redaktora.
Wypełniało ją coś na kształt dumy i cała masa dobrych chęci.
Do diabła, zaraz zabierze się za porządny artykuł!
Nowe odcinki ulubionego anime?
Poczekają.
Braki w cukrze?
Później skoczy do sklepu.
Młodsze rodzeństwo coś chce?
To można spokojnie olać, jak zwykle.
Znajomym z satysfakcją napisała, że teraz będzie chwilowo zajęta, bo objęła jakże odpowiedzialne stanowisko w przybytku szaleńców.
Wykazali się większym lub mniejszym zrozumieniem.
Poklepali w plecy, czy tam popukali w czoło i zapowiedzieli, że chętnie przeczytają.
Nie no, bez presji, Klociu. To tylko twój debiut w internecie.
WSZYSCY będą mogli go zobaczyć.
KAŻDY będzie mógł wyrazić opinię.
No właśnie.
Zostawmy na moment Klocię, która, wspomagając się kubkiem herbaty, zabrała się do tworzenia recenzji, czy innego dzieła.
Wróćmy do kwestii opinii.
Kiedy nasza świeżo upieczona redaktorka pisze, kopiuje, czy co tam jej wena podpowie, my zerkniemy sobie w całkiem innym kierunku.
Trolle
Zobaczcie tam, w zakamarkach większych i mniejszych, czają się trolle.
Są bardziej lub mniej zielone, zapewne zależy to od porcji jadu, jakim dysponują.
A tak poważnie, wcale ich nie zobaczycie, bo wyglądają, o zgrozo, jak całkiem normalni ludzie.
Wiedzą już, że zaraz dostaną pożywkę.
Nowy Redaktor dołączył, więc ich dokarmi.
Na bank znajdą jakieś błędy, których nie omieszkają wytknąć. Oczywiście, że znajdzie się co najmniej dziesięć powodów do hejtu.
Jak dobrze pójdzie, uda mi się uratować resztę użytkowników przed rakiem i odstraszą nowego Redaktora, zaraz po publikacji pierwszego artykułu.
Łał, to dopiero wynik.
Potem, dumni z siebie, podziwiają jadowite mądrości zamieszczone w komentarzach.
Publiczny lincz, to jednak od zawsze ulubiona rozrywka cywilizowanych ludzi.
A skoro już wylali wiadro krytyki, to przecież dobry moment, żeby przyplątała się gównoburza.
Gównoburza.
To jest dopiero ciekawe zjawisko!
Chyba nie ma w internetach osoby, która by się na nią nie natknęła.
Jej pojawienie się wywołuje nagłe ożywienie, nawet na najbardziej martwym portalu w stanie rozkładu i skutkuje dziwną aktywnością użyszkodników.
Tak! Nareszcie COŚ się dzieje! Trolle wytaczają coraz cięższe działa.
Atmosfera zagęszcza się, niczym jarzynowa serwowana przez babcię (oj, zjadłoby się).
Cebulowa amunicja poszła w ruch.
Zaczyna się ostrzał, podczas którego każdy może dostać rykoszetem.
Domniemanie niewinności? ŻE CO?
A Klocia patrzy na całe to bagienko pod swoim artykułem, który tonie w oparach gównoburzy.
I jakoś, o dziwo, odechciewa jej się wszystkiego.
Właściwie, to zaczyna żałować, że wpadła na pomysł publikacji.
Przecież oni mają rację! Masa błędów, poprzeklejane informacje, kiedyś, ktoś już o tym pisał...
Nawet zdążyła zapomnieć, dlaczego temat wydał jej się ciekawy.
Zdrowy Rozsądek zaciera ręce.
Entuzjazm sklęsł, w dodatku odechciało jej się linkować tego znajomym, bo zamiast fejmu jest obciach i zażenowanie.
No i na co jej to było?
I jakim cudem przyszło jej do głowy, że bycie Redaktorem to zaszczyt?
Ale zaraz!
Bez przesady!
Przecież KAŻDY ma prawo do wyrażania swojej OPINII!
No i do diabła!
Przykład idzie z góry!
Buraczana Administracja...!
Dobra, zróbmy stop klatkę.
Weźcie głęboki oddech i wyobraźcie sobie swojego przyjaciela.
Tak, ci wyimaginowani też się liczą!
A teraz wyobraźcie sobie, że nawet go lubicie.
No dobra, prawie wam wyszło.
Zatem pewnego dnia ten wasz przyjaciel (oczywiście może być i przyjaciółka, nie bądźmy szowinistami), postanawia popełnić publiczne samobójstwo.
Oznajmia wam, przepełniony zgoła idiotycznym entuzjazmem, że chce napisać artykuł!
Mało tego, ten szaleniec naprawdę to robi.
No dobra, nie jest to dzieło na miarę Pulitzera, ale hej, to wasz przyjaciel, chcecie go jakoś wspierać w szaleństwie, czy coś.
W każdym razie, staracie się pozbyć sceptycznej miny, kiedy klepiecie go po łopatkach.
A on zabiera się do roboty, zamiast expić w grze, czy oglądać nowe memy, produkuje i dopieszcza swoje nowe dzieło.
Wreszcie artykuł jest gotowy.
Udaje mu się nawet ogarnąć Ziemniaczane Narzędzie Zagłady i publikuje.
Gównoburza zbiera się w powietrzu.
Pojawiają się pierwsze komentarze, całkiem sympatyczne.
Ale zaraz komuś udaje się dostrzec błąd!
O mój Boże, drogi Redaktorze, wstyd.
Jesteś tylko człowiekiem, trolle nie mają litości.
No, a co z tobą?
Przecież też widzisz te raki!
Dlaczego nie obsmarujesz ich w komentarzach?!
Myślisz, że twojemu przyjacielowi zrobi się przykro?
Nie chcesz go dobijać, bo wiesz ile pracy kosztowało go sklejanie tego artykułu?
Ale przecież masz prawo do własnej OPINII!
Tylko jakoś głupio, nie?
Napiszesz mu prywatnie, że mógłby to jakoś poprawić, dasz 10 na 10, bo w końcu przyjaźń zobowiązuje.
Kiedy nieszczęsny Redaktor będzie dzielnie twierdził, że te hejty go nie ruszają, a nerwy zajadał kolejnym kebsem, powiesz mu, żeby się nie przejmował. Że zawsze będzie ktoś, komu COŚ nie spasuje.
Przecież to jego pierwszy raz i potem na bank będzie lepiej.
Przynajmniej tak mówią.
Co za wyrozumiałość!
Możesz być z siebie dumny.
Tylko co z Klocią?
Gdzie wyrozumiałość dla niej?
A co cię to obchodzi, nie znasz człowieka.
Poza tym Buraczana Administracja...!
Przykład idzie z góry!
Należysz przecież do stada owiec, które potrzebują wzorca do działania!
Precz z wszelkimi oznakami indywidualności i wolnej myśli.
Przykład idzie z góry, należy zatem za nim podążać.
Ktoś rzuca cebulą, to dlaczego ty nie możesz? Przecież to niezła zabawa.
Mniejsza, kto nią oberwie, ważne, że dobrze się bawisz.
W porządku, zatrzymajmy tę ścianę tekstu, zanim zmieni się w mur na miarę Trumpa.
Zostawmy Buraczaną Administrację, bo to materiał na kolejny felieton.
Zostawmy trolle i ich cebule.
Dajmy sobie spokój z Klocią, zażerającą gorzkie żale czekoladą, którą nawet się nie podzieliła!
Przecież to tylko internet, jak ktoś za bardzo się przejmuje, to powinien dać se siana.
Kurcze, a może jednak COŚ cię ruszyło?
Gdzieś tam w Czesiu dumasz sobie, że może faktycznie, jakoś głupio wyszło?
No ale co ty możesz?
Przecież to oni zaczęli!
I w ogóle, co cię to obchodzi, pójdziesz odpalić sobie kolejny odcinek bajki i zapomnisz o sprawie.
Gdyby jednak COŚ cię dalej uwierało, może następnym razem, zanim wyciągniesz cebulę, pomyśl, czy na pewno chcesz nią rzucić.
"A gdyby tu było nagle przedszkole w przyszłości i wasz synek mały tędy przechodził w przyszłości, którego jeszcze nie macie...."
Nie zaraz, nie ten motyw, zostawmy Misia.
Jasne, że każdy ma prawo do swojej opinii, ale można ją wyrazić na wiele sposobów.
Zamiast publicznego linczu żółtodzioba (starzy wyjadacze też mają uczucia! Szok!), który prawdopodobnie straci po nim wszelki zapał do dalszych działań, wystarczy wysłać pw.
Pewnie, że raki należy tępić, ale może nie razem z twórcami?
Ktoś pomyślał, że fajnie byłoby mieć na stronie ciekawy artykuł od czasu do czasu, ale może wcale nie miał racji.
Skoro nikt nie lubi Kloci, to może zwinąć cały interes i dać sobie spokój?
Właściwie na diabła nam ta cała Redakcja?
O rany, a może zrobienie czegoś dla strony, na której marnujecie... spędzacie czas, to jednak niegłupia inicjatywa?
Dobra, kończymy, kawa stygnie.