


Oddzielną kwestią jest oprawa wizualna. Zarówno animacja, jak i kreska w samych odcinkach, wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Nie ukrywam, że pierwszy raz spotkałem się z tytułem, który nie tyle mnie odrzucił, co w jakimś stopniu zmierził przez swoje ubóstwo wyrażające się przez np. szare postacie w tle. Mimo wszystko, z czasem zaczyna się to zmieniać, w wyniku czego odbiorca jest świadkiem pewnego przeskoku graficznego. Sama metamorfoza nie wymaga wielu odcinków, zatem moja aprobata w tym aspekcie jest jak najbardziej wskazana. Za to powtarzająca się sceneria oraz błędy w animacji, także mogły być powodem mojego niezadowolenia, ale trzeba pamiętać o tym, w którym roku anime było tworzone. Osobiście nie sądzę, aby – pomimo powyższych zarzutów – tytuł ten był tragiczny, najlepiej wpisałoby się tutaj sformułowanie, że seria jest niczym kwiat, który rozkwita i dopiero po jakimś czasie możemy cieszyć się jego pięknem.

Podsumowując wszystkie zagadnienia, seria wydaje się bardzo przyjazna. Małostkowe problemy, chibi postacie oraz słodka atmosfera nawet po latach potrafią przyciągnąć. Mimo wszystko wciąż ubolewam nad tym, że autor nie posilił się o rozwinięcie niektórych aspektów anime, na których seria bazowała. Motyw dorastania oraz wchodzenie w etap dorosłości mógłby się tu wspaniale wpisać, lecz przez całą serię drwiono z tego tematu, co przełożyło się na niewykorzystany potencjał. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że nie wszystkie serie muszą być nastawione na tego typu klimaty. Osobiście polecam anime dla osób, które poszukują komediowych zapychaczy czasu i są gotowe przeżyć nudę pierwszych odcinków, gdyż okazuje się, że taka podróż w czasie jest wyjątkowo przyjemnym doświadczeniem.
