Anime „Overlord” na pewno po pierwszym sezonie znalazło sobie wielu zwolenników. Fabuła, która na pierwszy rzut oka mogłaby zdawać się sztampowa, opowiada historię człowiek, który bezpowrotnie trafia do swojej ulubionej gry video, i ze zwykłej szarej jednostki staje się potężnym władcą życia i śmierci; pomysł na historię nie jest czymś odkrywczym, ale mimo to, elementy takie jak zbalansowany świat, genialnie zaprojektowane osobowości oraz główny bohater przełożyły się na sukces serii. Po trzech latach przerwy od pierwszego sezonu studio Madhouse raczyło nas kolejną przygodą nieumarłego władcy Nazarrick, który jednak tym razem zdaje się postacią drugoplanową.

Oprawa graficzna, podobnie jak ostatnio, zachowała swój dawny poziom. Pomimo tego, że Overlord to świat fantasy, nie mamy tu do czynienia z wybitną kreską, ale to nie znaczy, że w odpowiedzi dostaliśmy beznadziejnie narysowane anime. Postacie zostały ukazane w sposób ciekawy, dobrze odzwierciedlając te z książek Kugana Maruyama (twórcy Overlorda), a sama animacja z nimi związana, nie miała rażących błędów czy dysproporcji.
Oddzielną kwestią jest muzyka. Samo udźwiękowienie podczas trwania odcinków jest przyjemne, ale raczej ciężko mówić o utworach lepszych, aniżeli ten z openingu, który zresztą był świetny. Muszę przyznać, że utwór „GO CRY GO” zespołu OxT wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Jest to ten rodzaj muzyki, przy którym ciężko mi rozprawiać, ponieważ zarówno nowy, jak i dawny utwór prezentował wysoki poziom, pod każdym względem. Tekst, muzyka, wokal – to wszystko ze sobą wyśmienicie współgrało.

Podsumowując drugi sezon - mógłbym określić go mianem dobrego, ale wciąż nie fenomenalnego, gdyż wierzę, że anime stać na więcej. W moim odczuciu, ludzie, których nie interesuje przedstawiony świat, mieli pełne prawo do krytycyzmu, w końcu czekaliśmy blisko trzy lata na nowy sezon. Zagranie studia Madhouse byłoby dobre, gdybyśmy nie musieli tyle czekać, ale pomimo sceptycyzmu, jakim zacząłem, muszę przyznać, że należę do tej drugiej grupy ludzi, którym w zupełności nie przeszkadzał fakt, że seria skupia się na zjawiskach zewnętrznych, nie koniecznie odnoszących się bezpośrednio do naszego głównego bohatera. Zresztą ostatnie odcinki dały nam mnóstwo świetnej akcji, która nadrobiła grzechy „nudnych” odcinków, w związku z czym mogę śmiało stwierdzić, że drugi sezon był wspaniałym przedsmakiem tego, co czeka nas – jak podają moje źródła – już niedługo.


