Anime „Overlord” na pewno po pierwszym sezonie znalazło sobie wielu zwolenników. Fabuła, która na pierwszy rzut oka mogłaby zdawać się sztampowa, opowiada historię człowiek, który bezpowrotnie trafia do swojej ulubionej gry video, i ze zwykłej szarej jednostki staje się potężnym władcą życia i śmierci; pomysł na historię nie jest czymś odkrywczym, ale mimo to, elementy takie jak zbalansowany świat, genialnie zaprojektowane osobowości oraz główny bohater przełożyły się na sukces serii. Po trzech latach przerwy od pierwszego sezonu studio Madhouse raczyło nas kolejną przygodą nieumarłego władcy Nazarrick, który jednak tym razem zdaje się postacią drugoplanową.
Fabuła drugiego sezonu mogła być powodem niezadowolenia wielu osób, gdyż postać Momongi (główny bohater) jest ukazywana szczątkowo. Mimo wszystko anime wciąż cieszy, gdyż postacie stanowiące w zasadzie tło serii nagle zyskiwały swoje pięć minut i w ten oto sposób przyszło nam brać udział w wojnie z jaszczuroludźmi, którą prowadził Cocytus czy przygodach lokaja o imieniu Sebas, który sprzeniewierzył się wytycznym swojej misji, jednocześnie pomagając w rozbiciu siatki największych bandziorów w kraju. Mamy tutaj także do czynienia z mocnym naciskiem na politykę, przy czym ktoś mógłby odebrać to za wadę, lecz osobiście podobał mi się motyw racjonalnego i strategicznego podchodzenia do różnych zagadnień. Dzięki temu łatwiej było mi się wczuć w świat przedstawiony, sądzę, że to właśnie był cel drugiego sezonu anime – zaprezentować jak najciekawiej otaczający, głównego bohatera, świat.
Autor wiele ryzykował, umieszczając w serii wyjątkowo liczną pulę postaci, lecz jak to często bywa – ryzykowne posunięcia mogą przynieść owocne efekty. Tym razem nie było inaczej i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że każda z wykreowanych sylwetek była mniej lub bardziej interesująca. Wystarczy spojrzeć na, wcześniej wspomnianego, lokaja, którego chyba najcieplej przyjąłem z uwagi na jego stoicki spokój. Innym przykładem może być Brain Unglaus – niebiesko włosy wojownik, który przeżywa metamorfozę psychiczną, rozumiejąc, czym jest prawdziwa siła. Można by wymieniać jeszcze wiele innych ciekawych postaci, które bez wątpienia na to zasługują, lecz ograniczę się do stwierdzenia, iż każdy znajdzie tu kogoś dla siebie. Pozwolę sobie nadmienić, że i tym razem zachowano pewien balans w umiejętnościach bohaterów, za który tak bardzo ceniłem serię. To właśnie dzięki niemu odbiorca nigdy nie mógł być pewny, co właściwie się wydarzy, kto wygra rozgrywający się pojedynek.
Oprawa graficzna, podobnie jak ostatnio, zachowała swój dawny poziom. Pomimo tego, że Overlord to świat fantasy, nie mamy tu do czynienia z wybitną kreską, ale to nie znaczy, że w odpowiedzi dostaliśmy beznadziejnie narysowane anime. Postacie zostały ukazane w sposób ciekawy, dobrze odzwierciedlając te z książek Kugana Maruyama (twórcy Overlorda), a sama animacja z nimi związana, nie miała rażących błędów czy dysproporcji.
Oddzielną kwestią jest muzyka. Samo udźwiękowienie podczas trwania odcinków jest przyjemne, ale raczej ciężko mówić o utworach lepszych, aniżeli ten z openingu, który zresztą był świetny. Muszę przyznać, że utwór „GO CRY GO” zespołu OxT wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Jest to ten rodzaj muzyki, przy którym ciężko mi rozprawiać, ponieważ zarówno nowy, jak i dawny utwór prezentował wysoki poziom, pod każdym względem. Tekst, muzyka, wokal – to wszystko ze sobą wyśmienicie współgrało.
Podsumowując drugi sezon - mógłbym określić go mianem dobrego, ale wciąż nie fenomenalnego, gdyż wierzę, że anime stać na więcej. W moim odczuciu, ludzie, których nie interesuje przedstawiony świat, mieli pełne prawo do krytycyzmu, w końcu czekaliśmy blisko trzy lata na nowy sezon. Zagranie studia Madhouse byłoby dobre, gdybyśmy nie musieli tyle czekać, ale pomimo sceptycyzmu, jakim zacząłem, muszę przyznać, że należę do tej drugiej grupy ludzi, którym w zupełności nie przeszkadzał fakt, że seria skupia się na zjawiskach zewnętrznych, nie koniecznie odnoszących się bezpośrednio do naszego głównego bohatera. Zresztą ostatnie odcinki dały nam mnóstwo świetnej akcji, która nadrobiła grzechy „nudnych” odcinków, w związku z czym mogę śmiało stwierdzić, że drugi sezon był wspaniałym przedsmakiem tego, co czeka nas – jak podają moje źródła – już niedługo.
Oprawa graficzna, podobnie jak ostatnio, zachowała swój dawny poziom. Pomimo tego, że Overlord to świat fantasy, nie mamy tu do czynienia z wybitną kreską, ale to nie znaczy, że w odpowiedzi dostaliśmy beznadziejnie narysowane anime. Postacie zostały ukazane w sposób ciekawy, dobrze odzwierciedlając te z książek Kugana Maruyama (twórcy Overlorda), a sama animacja z nimi związana, nie miała rażących błędów czy dysproporcji.
Oddzielną kwestią jest muzyka. Samo udźwiękowienie podczas trwania odcinków jest przyjemne, ale raczej ciężko mówić o utworach lepszych, aniżeli ten z openingu, który zresztą był świetny. Muszę przyznać, że utwór „GO CRY GO” zespołu OxT wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Jest to ten rodzaj muzyki, przy którym ciężko mi rozprawiać, ponieważ zarówno nowy, jak i dawny utwór prezentował wysoki poziom, pod każdym względem. Tekst, muzyka, wokal – to wszystko ze sobą wyśmienicie współgrało.
Podsumowując drugi sezon - mógłbym określić go mianem dobrego, ale wciąż nie fenomenalnego, gdyż wierzę, że anime stać na więcej. W moim odczuciu, ludzie, których nie interesuje przedstawiony świat, mieli pełne prawo do krytycyzmu, w końcu czekaliśmy blisko trzy lata na nowy sezon. Zagranie studia Madhouse byłoby dobre, gdybyśmy nie musieli tyle czekać, ale pomimo sceptycyzmu, jakim zacząłem, muszę przyznać, że należę do tej drugiej grupy ludzi, którym w zupełności nie przeszkadzał fakt, że seria skupia się na zjawiskach zewnętrznych, nie koniecznie odnoszących się bezpośrednio do naszego głównego bohatera. Zresztą ostatnie odcinki dały nam mnóstwo świetnej akcji, która nadrobiła grzechy „nudnych” odcinków, w związku z czym mogę śmiało stwierdzić, że drugi sezon był wspaniałym przedsmakiem tego, co czeka nas – jak podają moje źródła – już niedługo.