Nawigacja
Czytelnia » Recenzje » Tekken: Blood Vengeance – Recenzja
Recenzje
Tekken: Blood Vengeance – Recenzja
Piękne animacje, historia rodem z sensacyjnych filmów klasy B i oparcie wszystkiego na znanym niemal całemu światu tytule. Jak zwykle w tego typu przypadkach pytanie brzmi – czy warto? Otóż, to zależy.
Tytuł:Tekken: Blood Vengeance; Tekken: Buraddo Benjensu
Rodzaj:Film (92min.)
Gatunek:Przygodowy, Sci-fi, Sztuki walki
Premiera:Lipiec 2011
Wiek:+12







Zrecenzowanie tego pełnometrażowego arcydzieła komputerowej animacji to dość trudne zadanie. Trzeba bardzo uważać, aby przypadkiem niesłusznie nie oczernić tego, co w tym filmie jest najlepsze i jednocześnie ująć go w pewną obiektywną krytykę. Innymi słowy – dla wielbiciela (zwłaszcza młodszego) serii bijatyk z pod szyldu japońskiego wydawcy Namco Bandai, będzie on swoistym dopełnieniem jego fanowskiej mekki i wyobrażeń rozbudowanych wokół tejże marki, a dla osób, które nie orientują się czym Turnieju Żelaznej Pięści w ogóle jest lub zawsze miały go w głębszym poważaniu – jawić się będzie jako zwyczajny średniak zyskujący w oczach dzięki interesującej oprawie wizualnej.








Dajcie mi tylko powód



Fabuła Krwawej Zemsty opowiada o dwóch dziewczynach uwikłanych w mordercze intrygi rodziny Mishima. Zmuszone są one do infiltracji murów pewnej prestiżowej uczelni przeznaczonej dla zamożnych mieszkańców Tekken city, w celu odnalezienia tajemniczego młodzieńca o imieniu Shin. Wspomniane protagonistki to najbardziej chyba znana z żeńskiej części tego uniwersum Ling Xiaoyu oraz jakże słodka i bezwzględna - Alisa Bosconovitch. Anime to nie jest zbyt długie, aczkolwiek scenariusz został rozpisany całkiem zgrabnie oraz przejrzyście i zadziwia swoją niewymuszoną obszernością. Zdołano uwzględnić w nim nawet lichy zalążek motywu miłosnego wraz z kilkoma scenami o filozoficznym podtekście. Pojawiają się zatem tematy sensu życia i tym podobne moralności. Po mimo tego, iż mamy tutaj do czynienia z typowym przedstawicielem kina kopanego, w którym najważniejsza jest wartka akcja czy zmyślne choreografie walk - zabieg ten w żadnym wypadku nie rozmienia klimatu produkcji na drobne. Całokształt nie sprawia wrażenia jakiejś nieudolności lub wymuszonej patetyczności. Jest dobrze.

Najważniejsze jednak, że podczas trwania seansu przez ekran przewinie się jeszcze kilka innych, znanych osobistości. Oprócz głównych bohaterek czy niezwykle patologicznych w swych familijnych relacjach Jina i Kazuyi pojawiają się chociażby Anna i Nina. Do tego wszyscy umieszczeni tu bohaterowie zostali odwzorowani z niezwykle precyzyjną pieczołowitością i zgodnością z pierwowzorem. Udało się również zadbać o ich właściwe zachowanie ale i jednocześnie rozbudować poszczególne osobowości tak, aby widz mógł choć trochę przejąć się losami występujących tutaj postaci. Nawet ktoś, kto widzi je po raz pierwszy nie powinien mieć problemów z ich polubieniem, bowiem wszyscy są na tyle charakterni, by sprawiać wrażenie mocno umotywowanych ludzi z krwi i kości.

To co zostało przedstawione w powyższych akapitach wraz ze smaczkami wychwyconymi w trakcie seansu doceni przede wszystkim fanowska brać.
Reszta ludzi zobaczy w tym głównie pretekst do podziwiania kolejnych klatek animacji. Poza tym – nie oszukujmy się – w Tekkenie zawsze na
pierwszym miejscu było efektowne napier... Mordobicie. :)


Piękna i dzwięczna



Jeśli już o efektach mowa zdążyliście się pewnie domyślić, że film wygląda wręcz obłędnie dobrze. Cała zasługa stoi po stronie studia Digital Frontier. Zajmują się oni zaawansowaną techniką animacji, organizowaniem profesjonalnych sesji motion capture i składaniem tego w takie perełki jak omawiany tu tytuł. Cóż mogę więcej dodać? Zastosowanie techniki filmowej takiej jak CGI (Computer Generated Imagery) to najwyższy możliwy poziom rzemiosła. Czepianie się czegokolwiek na tym polu byłoby ogromnym nietaktem, gdyż przygotowanie wraz z wygenerowaniem tak zjawiskowych obrazów to efekt niezwykle tytanicznej i ciężkiej pracy oraz głębokiego talentu. Zresztą co ja będę was przekonywał. Kiedy zobaczycie finałowe sekwencje pod koniec seansu – sami będziecie zbierać szczęki z podłogi.

Udźwiękowienie. W tej kwestii jakichś większych zastrzeżeń nie mam. Aktorzy podkładający głos wypadli bardzo dobrze. W przypadku angielskiego dubbingu można by się przyczepić do gdzieniegdzie kulejącej synchronizacji wypowiadanych kwestii z ruchem ust danej postaci. Nie kłuje to jakoś specjalnie w oczy ale efekt taki czasami występuje, także kogo to mierzi musi zagryźć zęby lub wykombinować wersję japońską. Poza tym drobnym wykroczeniem, ogólna realizacja dźwięku stoi na niezwykle wysokim poziomie. Jeśli chodzi o dobór przygrywających w tle muzycznych kawałków – wszystkie co do jednego przypadły mi do gustu. Zwłaszcza agresywne, elektryczne riffy z początku filmu. Reszta to wariacje na temat rocka, zabawy syntezatorami czy połączenie instrumentów
klasycznych z dwoma poprzednimi.


Grzechu warte



Kiedy myślę o wadach animowanego Tekkena, do głowy przychodzą mi przede wszystkim niezbyt lotne dialogi napisane przez pana Daio Sato, a którego przebłyski geniuszu mogliśmy podziwiać przy takich dziełach jak Samurai Champloo, Ghost in the Shell, Ergo Proxy czy innych świetnych seriach - tudzież pełnometrażówkach. Komuś takiemu jak on można jednak wybaczyć. Sato bez formy to w dalszym ciągu ,,niezły Sato''.

Osobiście, również niezbyt spodobało mi się połączenie infatylności ze śmiertelną powagą u jednej z głównych bohaterek – Alisy. W zasadzie jestem przekonany, że większość oglądających (czytaj: wszyscy oprócz Japończyków), podzieliłaby w tym przypadku moje zdanie. Z drugiej strony widzieliśmy już bardziej wkurzających protagonistów – Alisa przynajmniej nie jest irytująca.

Pomimo paru dających się wytknąć ,,elementom niedoskonałym'', suma sumarum film ten jest jak najbardziej godny polecenia i zdecydowanie warto poświęcić mu te skromne półtorej godziny. I tak jak wspomniałem na samym początku, najwięcej satysfakcji wyniosą zapewne fani bądź ludzie wychowani na namiotowych automatach, którzy to na dźwięk wpadającego żetonu przypominają sobie najwspanialsze chwile młodości. Innych także zachęcam do dania Krwawej Zemście kredytu zaufania, no bo jeśli nie spłacą go średniej klasy (ale bądź co bądź, dalej bardzo solidne) fabuła i scenariusz - zrobi to na pewno fenomenalna oprawa.


Trailer


P.S 1


Jeśli podoba się wam oglądanie anime w stylu CGI, polecam zapoznać się również z innymi bardzo fajnymi produkcjami z pod skrzydeł Digital Frontier:

- Resident Evil: Damnation
- Resident Evil: Degeneration
- Appleseed
- Appleseed Ex Machina



P.S 2



Uważajcie na film Tekken ( z 2010), w którym zagrali żywi aktorzy! O ile efekty specjalne i sceny walk są zadziwiająco
przyzwoicie wykonane, o tyle cała reszta filmu wygląda jakby za reżyserkę odpowiadał jakiś świeżo upieczony trójkowicz po podrzędnej filmówce.
Samemu jakiegoś wielkiego bólu głowy po seansie nie miałem, ale jakby nie patrzeć jest to gniot. Tylko dla prawdziwych fanów!


Tekken 2: Kazuya's Revenge - tutaj polecam zachować szczególną ostrożność. Jeszcze nie obejrzałem, ale po ocenach
wnoszę, iż jest to wyzwanie tylko dla najodporniejszych umysłów.


Oceń artykuł:
Przeczytaj więcej o:
Komentarze
Nie posiadasz zezwoleń do pisania komentarzy.
Od najstarszych Strzałka w dół Od najnowszych Strzałka w górę
Brak komentarzy do wyświetlenia.
Strona fanów japońskiej popkultury On-Anime 2009 - 2024
Napędzana przez autorski skrypt On-Anime 4, wykonany przez jednego z największych leni na świecie.